Od Brodwayu do kariery muzycznej. Kim tak naprawdę jest Reneé Rapp?
Początkująca dziennikarka i miłośniczka popkultury. Stale śledzi branżę muzyczną oraz…
Zaczynała jako teatralna Regina George, dziś króluje na scenach muzycznych i w sercach fanów. Reneé Rapp to więcej niż kolejna gwiazda z TikToka. To głos pokolenia, które nie boi się mówić głośno o lęku, miłości i tożsamości.
Na początku sierpnia Reneé Rapp wróciła z nowym albumem studyjnym Bite Me. Kontynuacja wydanego w 2023 roku debiutu Snow Angel to nieco chaotyczna, choć wyjątkowo introspektywna podróż, w której artystka konfrontuje się ze swoimi emocjami. Utwory zawarte na płycie relacjonują dwa lata wypełnione poszukiwaniem inspiracji oraz poznawaniem zasad panujących w show-biznesie. Odpalając je w tle, przyjrzyjmy się szerzej karierze oraz twórczości jednej ze wschodzących gwiazd młodego pokolenia.
Reneé Rapp. Początki jednej z wrednych dziewczyn
Zanim na dobre rozgościła się na Broadwayu i trafiła do zbiorowej świadomości jako bezwzględna Regina George, osiemnastoletnia Reneé Rapp przyjmowała kolejne role w lokalnych produkcjach. Koncerty, podczas których demonstrowała talent, ambicję oraz ciężką pracę, sprawiły, że już rok później na horyzoncie pojawiła się propozycja zmieniająca dosłownie wszystko. Mowa o angażu w broadwayowskim musicalu Wredne dziewczyny, czyli scenicznej adaptacji kultowego filmu pod tym samym tytułem.
Victoria De Angelis z Måneskin przyjedzie do Polski z dwoma DJ setami. Oto, czego możemy się spodziewać!
Za oba projekty odpowiada Tina Fey, która czerpała inspirację z książki Queen Bees and Wannabes (2002) opisującej mechanizmy toksycznych relacji i grupowej hierarchii wśród nastolatek. Choć musicalowi zarzucano momentami zbytnią wierność oryginałowi i brak świeżych wątków, produkcja okazała się sukcesem zarówno komercyjnym, jak i artystycznym. Świadczą o tym liczne pozytywne recenzje oraz aż 12 nominacji do prestiżowej nagrody Tony.
Czas zaprzyjaźnić się z mikrofonem
W 2021 roku Rapp zadebiutowała także na małym ekranie, grając jedną z głównych ról w serialu Życie seksualne studentek emitowanym na platformie Max. Trzy lata później symbolicznie wróciła do korzeni, pojawiając się w nowej, filmowej wersji Wrednych dziewczyn. Oprócz odegrania dobrze znanej roli Reginy miała również swój wkład w tworzenie ścieżki dźwiękowej produkcji. Na tę okoliczność wraz z Megan Thee Stallion nagrała viralowy przebój Not My Fault.
Szybko okazało się, że trzy grosze dołożone do soundtracku nie wystarczyły Amerykance. Jeszcze przed występem w nowej wersji Wrednych dziewczyn Rapp opublikowała pierwszą EP-kę Everything to Everyone. To właśnie z niej pochodzą utwory takie jak In the Kitchen, What Can I Do czy Too Well. Piosenki szybko zdobyły popularność wśród zagranicznych użytkowników TikToka i przyniosły jej rozgłos jako wokalistce. A skoro muzyka się przyjęła, artystka postanowiła iść za ciosem i niecały rok od poprzedniego wydawnictwa światło dzienne ujrzał jej długogrający album studyjny.
Trochę aktorka, trochę piosenkarka?
Snow Angel okazał się wielkim przełomem w karierze Reneé. Do czasu jego premiery 25-latka w przestrzeni publicznej wciąż była postrzegana bardziej jako aktorka, która po prostu potrafi śpiewać. To dzięki tej płycie artystka po raz pierwszy stwierdziła głośno, że muzyka jest czymś, czym od zawsze chciała się zająć. Niestety, droga do debiutu młodej gwiazdy nie była usłana różami.
W licznych wywiadach wokalistka opowiadała o ogromnej presji, płaczu podczas nagrywek oraz strachu przed wszechobecnymi porównaniami. Nie brakowało przekonań, że krąży nad nią widmo ekranowej gwiazdy, która bez większego powodu stała się piosenkarką. – Reneé Rapp jest na dobrej drodze, by stać się wspaniałą gwiazdą pop XXI wieku, o ile nadal będzie wplatać w swoją muzykę ten sam naturalny dowcip, który prezentuje na ekranie. W przeciwnym razie grozi jej los kolejnej młodej, odnoszącej sukcesy aktorki, która została piosenkarką – grzmiano w The Telegraph.

Siła nie zawsze musi być głośna
Cieszy fakt, że Amerykanka nie tłumiła i nadal nie tłumi w sobie negatywnych emocji. Otwartość na tematy dotyczące zdrowia psychicznego stała się jej znakiem rozpoznawczym. To, że mówi o własnych doświadczeniach z lękiem, depresją czy brakiem pewności siebie sprawia, że wiele osób, zwłaszcza młodych, odnajduje w niej autentyczne wsparcie i zrozumienie. W jej tekstach emocje nie są wygładzone ani schowane za metaforą. Atakują bezpośrednio, z całą surowością i prawdą. Dzięki temu Rapp staje się kimś więcej niż tylko idolką. Uczy, że słabość to nie wstyd, a siła nie zawsze musi być głośna.
25-latka odgrywa także istotną rolę w promowaniu obecności osób queer w mainstreamie. Otwarcie mówiąc o swojej biseksualności, nie sprowadza jej do etykiety ani trendu, lecz traktuje jako naturalny aspekt tożsamości. Dla wielu fanek i fanów staje się tym samym symbolem wolności, odwagi i samoakceptacji, którego brakowało im w młodości. Jej bezkompromisowy styl bycia, ironiczne poczucie humoru i szczerość sprawiają, że odpiera dystans, jakby była Twoją wredną koleżanką z sąsiedztwa.
Najnowszy album artystki to kolejny manifest niezależności płynący od osoby, która nie chce już spełniać czyichś oczekiwań. Artystka przechodzi od tematów dotyczących miłości i wypalających się uczuć do buntowniczej postawy oraz nowego zauroczenia. W międzyczasie eksploruje własną tajemniczość, szczerość i skłonność do chaosu. Niedawno została bowiem zdiagnozowana z ADHD. To dokładnie to, czym żyję i oddycham. Ten album to mój świat, do którego łatwo się przenieść. W taki sposób Rapp zapowiada piosenki skomponowane po dwóch latach zawirowań.
Krytycy doceniają Amerykankę za szczerość oraz autentyczność. W tekstach znów nie brakuje wzmianek o niezależności czy akceptacji własnej seksualności. Za sprawą Bite Me artystka potwierdza, że ma coś do powiedzenia i nie wstydzi się swoich emocji. – Nieważne jest to, gdzie się zaczyna, a to, czego się chce i w jaki sposób się to pokazuje – mogłaby skwitować.

Początkująca dziennikarka i miłośniczka popkultury. Stale śledzi branżę muzyczną oraz ciekawe wydarzenia ze świata. Prywatnie fanka Queen i dobrego popu.

