Carpigiani o swoich pięciu ulubionych albumach 2019 roku
Rok już powoli się kończy, w związku z tym podzielę się z wami listą moich ulubionych płyt z 2019. Będzie to tylko pięć albumów, czyli samo dobro, bez wypełniaczy.
Czego słuchaliście w 2019? Bo założyciel bloga i listy przebojów Carpigiani, Wojtek Sawicki, słuchał całkiem sporo muzyczki i wybrał dla nas esencję tego, co w tym roku najciekawsze. Młoda kopenhaska scena, niezwykły powrót FKA Twigs czy wyborny album producenta Playboia Cartiego i Kanye Westa. Miłego słuchania!
Solange – When I Get Home
To bezsprzecznie moje ulubione wydawnictwo mijającego roku, jedna z niewielu płyt, do których z chęcią wracałem. “When I Get Home” to album inny od wszystkich, przynajmniej w kategorii mainstreamowego popu. To rzecz introwertyczna, szkicowa i pozbawiona hitów. Coś w rodzaju jedynego w swoim rodzaju muzycznego pamiętnika. Solange podążyła tu własną drogą, co bardzo mnie ucieszyło.
czytaj dalej: 7 zagranicznych rapowych albumów, które zrobiły nam 2019 rok
Pi’erre Bourne – The Life of Pi’erre 4
Pi’erre to jeden z najbardziej rozchwytywanych producentów w dzisiejszej rap grze, to również twórca sukcesu Playboia Cartiego. Bourne na swojej solowej płycie wywraca współczesny trap do góry nogami i pokazuje jego bardziej delikatną stronę. Sporo tu ambientu, minimalizmu, repetycji i miękkich, psychodelicznych klawiszy. To świat, w którym czuję się jak Karpik we fioletowej wodzie.
FKA Twigs – Magdalene
Prawdę mówiąc, to nie spodziewałem się, że Ewka wyda w tym roku tak wspaniały krążek. Miałem wrażenie, że obecnie bardziej interesuje ją taniec, sztuka wysoka i kwestie wizerunkowe. Okazało się jednak, że byłem w błędzie, bo Twigs nagrała swoje opus magnum. Nowoczesna, acz bardzo dystyngowana i teatralna “Magdalene” postawiła Barnett w jednym rzędzie z Kate Bush. Wszyscy którzy mnie znają, wiedzą jak wielki jest to komplement z mojej strony.
Erika de Casier – Essentials
Teraz trochę chwytliwego popu z mroźnej Kopenhagi. Erika z wielką wprawą łączy tu najntisowe wpływy ze skandynawskim chłodem i wycofaniem. W efekcie czego powstała piękna, nastrojowa płyta, której najlepiej słuchać przy zgaszonym świetle. Wiem, bo wiele razy to robiłem i nie żałuję nawet sekundy. O taki wysokojakościowy pop walczę od lat.
Jessica Pratt – Quiet Signs
Cudowny, akustyczny indie-folk, który hipnotyzuje swoją kameralną, intymną atmosferą. Jessica swoim delikatnym, kruchym głosem wprawia mnie w sentymentalny, refleksyjny nastrój. Nostalgiczne, oszczędne w środkach “Quiet Sings” potwierdza znaną prawdę, że największa siła tkwi w prostocie.
Nie masz pomysłu na prezent? Spraw komuś doświadczenia, mamy tego całkiem sporo!