To ta baba z Żabki, która ma jak Ci wydać grosik – @frogshoposting
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich…
Żabiara z @frogshoposting zdobywa internet szturmem. Oto młoda osoba, która zakasała rękawy, wrzuciła na plecy polarek i poszła do pracy, jak Pan Bóg przykazał. Brzmi jak wymarzone dziecko randomowych, wychowanych w postkomunistycznej rzeczywistości rodziców, dla których ciężka praca to nadrzędna cnota.
Ta historia ma jednak twist. Żabiara łączy harówkę z memiarstwem, prowadzeniem konta na insta, ocenianiem produktów i zwracaniem uwagi na warunki pracy innych pracowników znanej sieci sklepów.
Oczywiście, Viola nie byłaby sobą, gdyby wywiadu nie udzieliła po pracy, siedząc w żabiej łazience z laptopem na kolanach.
Naszą skajpową rozmowę przytaczamy bez żadnej dziennikarskiej ingerencji, żebyście mieli wrażenie „słuchania” normalnej miłej pogawędki bez napinki.
Jak to się w ogóle stało, że trafiłaś na kasę w żabie?
Ogólnie od osiemnastki byłam na rynku pracy i cały czas pracowałam w gastro. Jestem barmanem „z natury” i jak zaczęła się pandemia to poczułam, że nie mogę już usiedzieć w domu i muszę wrócić do ludzi. Padło na pracę w sklepie.
A skąd pomysł na robienie memów?
Przesiadywałam tam większość dnia i chciałam pokazać znajomym, co się u mnie dzieje i jak to wygląda. Zaczęłam robić jakieś pierwsze memy, relacje i wysyłałam im to na privie. Znajomi zaczęli podawać to dalej i okazało się, że ludzie są głodni frogshopostingu. Pej powstał na początku stycznia 2021, ale pierwsze obrazki zaczęłam wrzucać pod koniec miesiąca, więc ta historia w sumie cały czas jest dość świeża.
Jaki ty jesteś rocznik w ogóle?
Jestem z 2000. Ale szczerze mówiąc ja się trochę nie utożsamiam ze swoim rocznikiem. Jest mi bardzo ciężko utrzymywać kontakty z ludźmi, którzy są w moim wieku lub są młodsi, bo jakoś nigdy nie umiałam z nimi złapać wspólnego języka. Całe życie trzymałam się ze starszymi i w sumie myślę, że to też bardzo wpłynęło na to jak wygląda moja działalność na frogshopostingu. Staram się mieszać rodzaje humoru i docierać do różnych targetów. Nie chcę być szufladkowana jako wyznacznik humoru Gen Z.
Czy to nie jest tak, że jak się robi memy to wychodzi totalnie na czym się wychowałeś_aś? Jest coś takiego, że ten mózg podsuwa ci jakieś nawiązania, które się kojarzy z dzieciństwa czy okresu nastoletniego. A może zmyślam?
Jest w ogóle taki trend teraz z nostalgicznymi wspomnieniami. Kangurek Kao Pej też ostatnio coś takiego wrzucał. Ja osobiście nie natrafiłam na ten typ problemu. Przez to, że staram się być taka r e l a t a b l e dla wszystkich (mówię to ironicznie bo o to chodzi xd), to staram się rzucać żartami, które są bardziej uniwersalne. Taki nostalgiczny ton wydaje mi się jednak być dość ograniczający.
Czy istnieją jakieś granice beki? Są żarty, które powinny być zakazane czy neeee?
Dla mnie można się śmiać ze wszystkiego, o ile jest to zrobione ze smakiem. Jestem dość krawędziowym człowiekiem, więc byłabym gotowa wrzucać mocniejsze rzeczy niż to, co publikuję. Wyobrażam sobie śmianie na pogrzebie z tego, że ktoś umarł o ile zrobi się to z wyczuciem. Przy czym zupełnie nie kumam obecnego trendu, gdzie ktoś żartuje sobie na przykład z grupowych mordów na ludności Jugosławii i robi to w takiej bezpuentowej konwencji. Klasyczny żart o jamniku jest śmieszny bo się go słucha przez kilka minut i to marnowanie czasu bawi, ale memy bez puenty po prostu dla mnie nie działają. Myślę, że to odróżnia też moją twórczość od innych shitposterskich pejów gen z – moje memy nie są jakieś absurdalne, myślę, że mają jakiś sens.
A czy oglądałaś reklamy w TV? Czy miało to może jakiś wpływ na Twoją twórczość? [jogo bella, jogo bella, la lalalalalalala]
Jasne, że tak. Pamiętam mnóstwo reklam z dzieciństwa. Do tej pory w losowych momentach dźwięczy mi w myślach [dłuższe życie każdej pralki to cal-gon]. Jeśli chodzi o wpływ to nie czuję, że jest on jakiś bezpośredni, ale podświadomie na pewno są jakieś motywy, które się przebijają.
Słyszałaś może od rodziców czy dziadków teksty typu „wyłącz tego laptoka, chleba z tego nie zjesz”, „wyjdźże na dwór, zajmij się czymś pożytecznym” itp? Pytam bo wiesz, zaraz wyjdzie na to, że może to właśnie będzie Twoja praca.
To bardzo zależy od członka rodziny. W znacznej większości mam jednak wsparcie i duże zrozumienie z ich strony. Dziadkowie oczywiście trochę mniej to rozumieją, ale jednak nadal nie ma tragedii, bo bardzo dużą część życia poświęcają na oglądaniu TV, więc łatwo jest mi odpowiedzieć, że mój ekran (mimo, że mniejszy) nadal jest podobny do tego, w który oni się wpatrują. Różnica jest taka, że dziadkowie już swoje przeżyli i mogą teraz skupić się na byciu odbiorcami, z kolei ja poświęcam czas na śledzenie tego po to, żeby stworzyć coś swojego.
Wspominasz często o tym, że nie chcesz być wpisywana w konkretny nurt czy generację. Jak tak przeglądam Twoje meme, to wychodzi na to, że propagujesz dość rewolucyjne podejście (jak na dzisiejsze czasy) i uciekasz od tworzenia bańki z konkretnym profilem jej członków i członkiń.
Dokładnie tak. Ja staram się swoją bańkę nadmuchiwać. Obserwuje osoby ze skrajnych końców spektrum poglądowego i staram się wyciągnąć coś pożytecznego. Chciałabym, żeby moja twórczość była zrozumiała dla wszystkich i żeby nie było to oparte na obrażaniu konkretnych grup. Nie chcę wyjść na strasznego populistę, ale zależy mi na tym, żeby ludzi jednać, a nie wkurzać. Już się trochę nawkurzaliśmy, więc możemy teraz pooglądać śmieszne żaby.
Jak tak sobie myślę o tym, co zrobiłaś, to dla mnie jest to poniekąd składanie CV lvl 10000. W tym sensie, że zupełnie pomijasz taki klasyczny schemat w stylu: szukanie ofert, kminienie jak opisać swoje dotychczasowe doświadczenie tak, żeby wyszło, że nadajesz się do pracy w pijarze, powolne wspinanie się po szczebelkach wewnątrz firmy. Ty po prostu wjechałaś na insta i tworzysz swoje portfolio na oczach wszystkich.
Mega ciekawe spostrzeżenie! Coś w tym jest. Poza tym próbowałam też ostatnio pisać CV i wychodziło mi to marnie i to nie dlatego, że nie wiem jak się opisać. Generalnie, jak myślę o rynku pracy, to czuję się strasznym dzieciakiem. 21 lat to jest trochę dużo i mało. Możesz w tym czasie zdobyć jakieś doświadczenie, ale jeszcze pewnie nie będziesz robić rzeczy, z którymi zwiążesz się na dłużej.
Inna sprawa jest taka. Działalność pijarowa kojarzy się zazwyczaj z ludźmi, którzy siedzą w biurze, piją kawkę i wymyślają hasła reklamowe i kampanie w oparciu o badania i twarde dane. Ty jesteś za to dosłownie na polu bitwy. Masz bezpośredni kontakt z klientami, wiesz jak się zachowują, czego szukają, o co pytają – to też jest mocno rewolucyjne. Czy to nie pora na to, żeby kasjerzy i kasjerki brali większy udział w tworzeniu reklamowych treści?
Tego się nie zauważa, ale to jest właśnie jedna z najbardziej epickich cech memiarstwa frogshoposting. Marki bardzo starają się teraz wejść w taki kumpelski ton z klientami i odbiorcami. Ja jestem oczywiście dosłownie reklamą jakiejś korporacji, ale pozostaję przy tym też realną osobą więc jak powiem, że jakiś jogurt wyszedł trochę chujowo i daję mu 2 żabie udka na 10, to ludzie mi w to wierzą bo jestem losową żabiarą, która zapierdala w tej pracy i testuje te rzeczy i można mi zaufać.
IMO to jest gamechanger. Badania konsumenckie na pewno mają sens, ale to nadal nic w porównaniu z byciem na miejscu przez cały czas i posiadaniem kontaktu z klientem.
Tak. Ostatnio na przykład dostałam baner reklamowy, który zasłania w mojej żabie inne produkty albo za każdym razem jak obok niego przechodzisz, to uderzasz w niego głową więc iks de w ogóle… Ja mogę być w sumie takim beta testerem bo mimo tego, że od tego uciekam, to jestem jakimś głosem pokolenia i mogę ich uprzedzić, że coś, co planują jest na przykład mega krindżowe.
No tak, to w ogóle chyba się ciągnie od wieków i aż dziwne, że dalej tak wygląda. Starsi ludzie zakładają, że są w stanie swoimi oczami spojrzeć na rzeczywistość tak samo jak millenialsi czy ludzie Gen Z. Potem tworzą treści, która są strasznie karykaturalne i zupełnie nie trafiają do odbiorców, do których miały trafić. A przecież można po prostu wziąć tych młodych do zespołu…
Dla mnie to jest jak ten gif z „how do you do fellow kids”. Oni wszyscy próbują być właśnie tacy.
Prawda, ja sam mam 28 lat i totalnie nie podjąłbym się misji określenia fenomenów panujących wśród ludzi, którzy mają 20 lat mimo tego, że śledzę różne rzeczy i wydaje się, że (jakby to powiedział jakiś wujek przy wigilijnym stole) jestem w miarę na czasie hehe.
Nie martwiłabym się tym. Obecnie memy umierają w ciągu dwóch dni, więc jeśli masz życie poza internetem to…
halo
halu, co jest
czekaj, światło zgasło, muszę się ruszyć xd bo ja w ogóle mam stolik z krat po browarze i siedzę na nich też.
No więc, wracając, jak masz życie poza internetem, to ciężko być hip & funky.
Wracając jeszcze na chwilę do samej pracy w sklepie – tak się składa, że moja mama przepracowała przy kasie ponad 20 lat. Oczywiście wiele razy narzekała, jak ciężka jest to praca, ale co ciekawe, kiedy finalnie ją zmieniła, długo przeżywała, że brakuje jej kontaktu z jej ludźmi. Pracowała w sklepiku w małej miejscowości i miała tam stałych bywalców, w sumie wytworzyła taką mikrospołeczność. Jak wyglądają twoje relacje z klientami?
Mogę powiedzieć, że czuję ludzi. Za każdym razem, kiedy do sklepu wchodzi jakiś człowiek, po prostu się do niego dostosowuję. Jeśli widzę, że ktoś ma zły humor i prosi o zapalniczkę, to daję mu zapalniczkę z żartem słownym i mówię „że będzie lepiej”. Jeśli ktoś wchodzi z promiennym uśmiechem, to odwzajemniam ten uśmiech. Chociaż w sumie to robię to i tak zawsze na starcie. Staram się zwyczajnie odbijać aurę, jaką wyczuwam od klientów. To też jest dobry sposób na radzenie sobie z bucami, jak masz do czynienia z jakimś chujem, to szeroki uśmiech może mu dać w pięty i sprawi, że typ nie będzie wiedział, jak się zachować.
Oki, mamy to chyba. Bardzo Ci dziękuję i życzę powodzonka w dalszym podbijaniu świata!!!
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich rapowych wersów i sposobów na przejście Dark Souls.