Powrót do telefonicznych korzeni. Dumbphone dzwoni, wysyła SMS-y… i to wystarczy

Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Wzrost popularności urządzeń o garstce podstawowych funkcji można wyjaśnić próbą cyfrowego detoksu.
– Jak zamierzasz wyjaśnić to wiktoriańskiemu dziecku? – dowcipnie pytają się użytkownicy TikToka, demonstrując współczesne gadżety, trendy albo ekscentryczne zachowania. Poruszenie wśród naszych przodków na pewno wywołaliby pokazaniem nowoczesnych smartfonów. Choć dziś dawno już nam spowszedniały, trzeba przyznać wprost – zakres funkcjonalności urządzeń, które zmieścimy w kieszeni, robi coraz większe wrażenie. Umożliwiają komunikację z bliskimi, pracę i rozrywkę. Poprowadzą do celu, pomogą zrobić zakupy (oczywiście przy użyciu płatności mobilnych!) i zarejestrują aktywność fizyczną. Niektórym służą za aparat fotograficzny, inni zmieniają ją w podręczną konsolę.

Dumbphone. Ku cyfrowemu detoksowi
Choć smartfony niewątpliwie ułatwiają wykonywanie codziennych obowiązków, niektórzy coraz częściej decydują się z nich zrezygnować. Nowoczesny, wielozadaniowy sprzęt zamieniają na tzw. dumbphone – dosł. głupi telefon. Zakres jego funkcji został intencjonalnie zawężony do wykonywania połączeń, wysyłania SMS-ów i przeglądania Internetu. Cel takiego rozwiązania jest jeden: przywrócić urządzeniom ich pierwotne zastosowanie.
Transmisja migracji łosi hitem w szwedzkiej telewizji. Czy slow TV to recepta na rozpędzone czasy?
Za wzrostem popularności dumbphone’ów stoi przede wszystkim potrzeba cyfrowego detoksu. Z różnych badań wynika, że średni czas korzystania ze smartfona waha się od 3,5 do 5 godzin dziennie i rośnie odwrotnie proporcjonalnie do wieku użytkownika. W dobie nieskończonego scrollingu i wyskakujących zewsząd powiadomień spada za to attention span, czyli okres koncentracji na danej rzeczy. Dziś wystarczy nawet osiem sekund, żeby zacząć myśleć o czymś innym albo sięgnąć po telefon. Dumbphone ogranicza tę ostatnią opcję, bo… nie da się na nim zbyt wiele zrobić.

Tęsknota za nieznanym światem
Dumphone’y mają często fikuśne kształty, klapki, klawiaturę QWERTY albo monochromatyczne wyświetlacze. Jak twierdzą badacze trendów, powrót do designu, który niegdyś z braku innych możliwości był tym przewodnim, ma także wymiar nostalgiczny. Z tego samego powodu do łask wróciły inne artefakty z poprzednich dekad: płyty winylowe, kasety magnetofonowe, papierowe ziny czy kartridże, a na wybiegach rządzi estetyka Y2K. To tęsknota o tyle zagadkowa, że nieoparta na rzeczywistych wspomnieniach, tylko wyobrażeniach na temat przeszłości.

Autonomia na miarę XXI wieku
Punkt., jeden z liderów stale rosnącego rynku, zwraca także uwagę na jeszcze jeden walor urządzeń – bezpieczeństwo ich użytkowników. Aplikacje instalowane na wielofunkcyjnych smartfonach zbierają na każdym kroku dane, które poza optymalizacją działania służą do personalizacji marketingu. Jeśli nie ma ich tak wiele, skala problemu maleje. – Poza tym nasz minimalistyczny system operacyjny pozostaje odporny na ataki. W połączeniu z faktem, że telefon jest zaprojektowany tak, żeby jego właściciel nie wprowadzał wielu poufnych informacji – danych osobistych albo prywatnych zdjęć – dostajemy projekt zapewniający autonomię na miarę XXI wieku – przekonuje szwajcarska firma.
Jeśli zbierzemy te wszystkie argumenty w całość, okaże się, że dumphone’y wbrew swojej nazwie… wcale nie są takie głupie. Czas pokaże, czy wejdą do jeszcze szerszego obiegu.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.