Czytasz teraz
Mam 32 lata. Od 2 lat jestem mężczyzną
Opinie

Mam 32 lata. Od 2 lat jestem mężczyzną


Kiedy chłopiec staje się mężczyzną? Kiedy weźmie do ręki swój pierwszy karabin z patyka? Kiedy sypnie mu się wąs? A może kiedy jest gotów chwycić za prawdziwą broń? Albo kiedy pierwszy raz spuszcza manto koledze z podwórka? Może kiedy pierwszy raz kogoś zaliczy? Albo kiedy zasadzi drzewo, zbuduje dom i spłodzi następnego chłopca?

Mam 32 lata.

Od urodzenia mam penisa.

Od 26 lat jestem chłopcem.

19 lat jestem queerem.

Od 2 lat jestem mężczyzną.

Kamil Błoch

Przez większą część mojego dotychczasowego życia mniej lub bardziej świadomie próbowałem odnaleźć się w mojej relacji z męskością. Przez długi czas nie czułem się mężczyzną. Owszem, wiedziałem, że nim jestem. Co do tego nie miałem żadnych wątpliwości. Od zawsze też utożsamiałem się z posiadanym penisem. I czułem, że kulturowe ramy wyznaczane przez jego obecność są dla mnie. I mniej lub bardziej się w nich odnajduję. Ale przez cały ten czas było to jakieś zmaganie.

Od zawsze byłem chłopcem

Kiedy próbuję sobie przypomnieć i wczuć się w czasy przedszkola, wydaje mi się, że nie miało dla mnie znaczania, czy jestem chłopcem czy dziewczynką. Pamiętam, że taką samą frajdę sprawiała mi zabawa z dziewczynkami w sklep i dom albo rysowanie kwiatków, jak ganianie i walki z chłopakami, kiedy udawaliśmy wielkie dinozaury albo budowaliśmy pojazdy, żeby staczać nimi kosmiczne bitwy. To kim byłem, było dla mnie naturalne i przezroczyste. Byłem chłopcem. To było oczywiste. Tak samo oczywiste jak bycie sobą. Nie wiem, skąd to widziałem. Wiedziałem i już. Może dlatego, że wiedziałem też, że nie jestem dziewczynką. Przecież spotykałem w swoim życiu dziewczynki i wiedziałem, jak wyglądają i zachowują się dziewczynki. Na pewno nie byłem jedną z nich.

jestem mężczyzną
fot. Klaudia Gajkowska

A potem, do sześciolatków, nie poszedłem ze swoją dotychczasową grupą, trafiłem do równoległej, gdzie były nowe dzieci. Nowi chłopcy. Chłopcy którzy mnie wyśmiewali, wyzywali. Czasem zapraszali mnie do zabawy. A czasem wyśmiewali mnie za bawienie się z dziewczynkami w dziewczyńskie zabawy. A potem alienowali z grupy. A kiedy to robili, spędzałem jeszcze więcej czasu z dziewczynami. A oni mieli jeszcze więcej powodów do wyśmiewania mnie.

Pamiętam, że od tamtej pory zaczął pojawiać się we mnie lęk, że mogę być uznany za dziewczynkę. Że w jakiś sposób nie spełniam odpowiednich standardów bycia chłopcem. Że jestem tylko oszustem i że świat ode mnie wymaga, żebym dobrze udawał.

[Bajdełej! Widzicie to? – lęk, że mogę BYĆ UZNANY ZA DZIEWCZYNKĘ?!?!?! Bycie dziewczynką jako najgorsza rzecz, która może się przydarzyć chłopcu! Bycie dziewczynką jako kara! Aż mnie mierzi na myśl o tym, że tym przekonaniem od małego karmi nas patriarchalna kultura]

Mój sposób bycia i wygląd mi nie ułatwiały. Piękne loczki, wysoki trajkot, ciągły uśmiech i łatwość nawiązywania kontaktu z dziewczynkami zdecydowanie nie spełniały standardów bycia chłopcem. Z czasem przychodziły kolejne odstępstwa. Zainteresowanie śpiewem. Występowanie. Duża wrażliwość. Emocjonalność. A jakby tego było mało – to nieszczęsne pedalstwo – więc do udawania było jeszcze więcej…

Bałem się, że będę jak mój tata

W domu przemocowy tata i kobiety, które były wściekłe na niego. Więc nie dość, że próbowałem naśladować męski wzorzec, to w domu miałem taki, którym nigdy nie chciałem się stać. Nie chciałem też, żeby ktokolwiek kiedykolwiek czuł do mnie to, co ja do mojego taty. Mój tata budził we mnie lęk, nienawiść, obrzydzenie. Nie chciałem, by mówiono o mnie nieprzyjemne rzeczy, takie jak w moim domu mówiono o moim tacie. Dorastałem więc jako mężczyzna, jednocześnie bojąc się, że nim zostanę. Że będę zadawał przemoc, że będę wywoływał w ludziach lęk, że będę odpowiedzialny za najgorsze, że będę krzywdził, że będę homofobem.

Coraz mocniej w białym cis hetero mężczyźnie widziałem zagrożenie dla siebie i dla świata. A sposób przedstawiania mężczyzn w popkulturze i rzeczywistość społeczno-polityczna w Polsce, tylko upewniały mnie w słuszności moich poczuć. Oczywiście zdarzały się też wyjątki – jak tata mojego przyjaciela z dzieciństwa, który był dla mnie bardzo ciepły i serdeczny albo moi koledzy z klasy gimnazjalnej, z którymi potrafiliśmy sobie okazywać dużo czułości, zrozumienia i wsparcia czy queerowi przyjaciele i współlokatorzy ze studiów (najbezpieczniej czułem się wśród kobiet i queerów). Jednak te osoby były dla mnie tylko wyjątkami potwierdzającymi regułę: mężczyzna jest zły.

Wraz ze studiami aktorskimi zacząłem dostrzegać wymagania branży teatralnej i filmowej. Okazało się, że w niej również szuka się spełnienia kryteriów kulturowego archetypu męskości. Kalkulowałem więc, że skoro marzę o karierze i popularności, to powinienem spróbować się dopasować. Wbrew fizjologii obniżałem więc głos; pilnowałem tego, jak się ruszam, aby tylko nie wydać się zbyt miękkim lub co gorsza – przegiętym; odchudzałem się gwałtownie (nabawiając się kontuzji kręgosłupa); ćwiczyłem sposób wypowiadania konkretnych fraz i zdań, by brzmieć bardziej groźnie – czyt. poważnie. Wszystko tylko po to, by jeszcze bardziej przypominać mężczyznę, którym nie chcę być.

Zobacz również
Yves

Przez całe swoje dorosłe życie zmagałem się więc w jakiś sposób w swojej relacji z męskością. Próbowałem zaakceptować siebie jako faceta, jednocześnie wiedząc, że społeczeństwo i kultura nie akceptują mnie. Cały czas też intensywnie pracowałem ze sobą: psychoterapie, warsztaty rozwojowe, pogłębiona praca własna. To wszystko sprawiło, że w pewnym momencie temat męskości wrócił. Poczułem, że męskość to coś, co zostało mi odebrane, za czym tęsknię, co chciałbym odzyskać. Że to temat, z którym potrzebuję w końcu się zmierzyć na swojej drodze do bycia coraz bliżej prawdziwego siebie.

Miałem 30 lat i czułem, że chcę w końcu spotkać się z męskością. A że rzeczywistość ma to do siebie, że odpowiada na moje potrzeby – ni stąd ni zowąd mój przyjaciel zaproponował, żebyśmy zrobili spektakl o męskości. To był strzał w dziesiątkę. Zebraliśmy grupę znajomych i znajomych znajomych, którzy też byli tym zainteresowani. Spotkaliśmy się. Było dziwnie, niezręcznie. Piętnastu w większości nieznanych sobie mężczyzn spotkało się w jakiejś salce, żeby zrobić spektakl o męskości. Kiedy już siedzieliśmy w oczekującej ciszy pierwszego spotkania, przyglądając się pozostałym – wiedziałem, że zrobienie spektaklu dla każdego z nas staje się już tylko pretekstem. Każdy z nas potrzebował bezpiecznej przestrzeni, żeby w końcu, po raz pierwszy w swoim życiu, spotkać się – tak naprawdę – z innym mężczyzną. I jako mężczyzna – z sobą samym.

Jestem mężczyzną po swojemu

Od ponad dwóch lat uczestniczę w kręgu mężczyzn. Spotykamy się co tydzień. Siadamy w kręgu. Tak, by każdy każdego widział. I słuchamy się. Któryś z nas zabiera głos. Opowiada o tym, co u niego, jak się czuje, co go ostatnio trapi albo z czego się cieszy. Opowiada o swoich snach albo nic nie mówi. Prosi o wspólne milczenie. I wtedy oddychamy w ciszy, szukając siebie wzrokiem. Przytulamy się. Masujemy. Gramy w kosza. Lub przynajmniej w rzucanie piłki do obręczy. Śmiejemy się. Albo płaczemy. Ale przede wszystkim w kręgu się słuchamy. Dajemy drugiemu uważność i bezpieczeństwo braku oceny.

Od 2 lat dopiero utożsamiam się w pełni ze zdaniem jestem mężczyzną. Nie czuję już żadnej walki, niepewności, wątpliwości. Mało tego – czuję moc z wypowiadania tego zdania. Przyjemność i pewność bycia sobą. Jednocześnie wiem, że jestem mężczyzną po swojemu. Coraz bardziej wolny od presji kulturowych oczekiwań. Coraz bardziej zintegrowany ze swoją emocjonalnością i sposobem przeżywania świata. Wciąż zdarza mi się czuć lęk wobec mężczyzn. Jednak teraz nie jest on obezwładniający. Lepiej go rozumiem. I lepiej też rozumiem mężczyzn, których spotykam. Nie czuję już presji, by udowadniać swoją męskość. Wiem, jaka ona jest. Jest wyjątkowa i nie ma drugiej takiej. Odzyskałem też relację ze swoim tatą. Wybaczyłem mu i poprosiłem, żeby powiedział mi, że mnie kocha. Powiedział. I że jeśli tylko czegoś potrzebuję (albo mam ochotę pogadać choćby o pierdołach), to żebym dzwonił.

Zapraszam Cię do posłuchania odcinka podkastu „Czuła Męskość” Grupy Performatywnej Chłopaki, w którym szerzej wraz z innymi Chłopakami opowiadamy o naszym męskim kręgu. Po dwóch latach cotygodniowych spotkań, dzielimy się tym, co dał nam krąg mężczyzn i opowiadamy bardziej szczegółowo, jak taki krąg wygląda.

Autorem tekstu jest Kamil Błoch – mężczyzna queerowy, osoba twórcza; współtwórca Grupy Performatywnej Chłopaki i Fundacji Czułych Mężczyzn; współtworzy i inicjuje kręgi mężczyzn, działa na rzecz czułej męskości; aktor, reżyser, poeta i piosenkopisarz; amator wolnych chwil i dobrego towarzystwa; żywe srebro i sama radość

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony