Tęcza na sprzedaż? Margot, Avtomat, Carollė o monetyzacji Miesiąca Dumy | Going. PRIDE
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie…
Wokół Miesiąca Dumy z roku na rok narasta coraz więcej emocji. Klasyczne imbowanie o tęczowych logotypach marek przez osoby o konserwatywnym światopoglądzie to tylko jedna strona. Wątpliwości pojawiają się również u osób queerowych, które zwracają uwagę m.in. na komercjalizację tęczy.
Zastanawiając się, czym PRIDE jest w roku 2021, zdecydowałam się zapytać o to osoby, które ten projekt realnie dotyczy. To one są celem ataków, braku tolerancji, to one walcząc o równość narażają się na areszt czy więzienie, too one w ramach Dumy powinny być widoczne. A przecież widoczność bez poczucia bezpieczeństwa – w kraju, w którym istnieją strefy wolne od LGBT – wcale nie musi być czymś dobrym. Uznałam, że oddanie im miejsca na naszej Goingowej platformie pozwoli mi i Wam na zdobycie wiedzy i pogłębienie wrażliwości.
Wszystkie nasze teksty o Miesiącu Dumy 2021 znajdziecie tutaj.
Osoby, z którymi rozmawiałam, zwracają uwagę na zjawisko pinkwashingu – korporacyjne pomachanie flagą bez wewnętrznej pracy na rzecz równości. Szerzej tłumaczy to zjawisko Avtomat. Aktywistka Margot ze Stop Bzdurom postuluje skupienie się na oddolnych queerowych inicjatywach i przywrócenie tęczy jej radykalnego wydźwięku, a Karolina Kobielusz z Progrefonik i Przemek Madej z pozqueer. wspólnie działają na rzecz przesuwania akcentu PRIDE z kapitalizmu na kapitał społeczny.
Ciekawy głos zabiera twórca lubelskiej Biblioteki Azyl Filip Kijowski. Artysta zwraca uwagę na ważną rolę miast w tworzeniu przestrzeni, która umożliwia szeroki dostęp do PRIDE bez wymiaru monetyzacyjnego. Carollė skupia się na pozytywnym wymiarze Miesiąca Dumy, a komercjalizację traktuje jako skutek uboczny widoczności.
Posłuchajmy ich głosów:
Kajetan „Avtomat” Łukomski | didżej, producent, członek kolektywu Oramics
Pride Month to tradycja, która jest ważna szczególnie w takich krajach jak Polska, gdzie osoby LGBTQ są szykanowane zarówno przez prawo jak i społeczeństwo. Dzięki temu przestrzeń publiczna wypełnia się afirmującymi i edukacyjnymi komunikatami, a młodzież LGBTQ nie czuje się pozostawiona sama sobie.
Korporacje załatwiają sobie oczywiście w ten sposób wymogi CSR (corporate social responsibility), ale jestem daleki od jednowymiarowego postrzegania tego zjawiska. Nagminne jest zjawisko pinkwashingu – używania symboli równości przy jednoczesnym braku wprowadzonych w życie realnych zmian w polityce firmy lub po to, aby „uszminkować” i zasłonić nieetyczne praktyki. Tu według mnie leży granica dobrego smaku. Wiele firm potrafi jednak podejść do Pride Month holistycznie i pomysłowo. Przekaz o tęczowym zabarwieniu i olbrzymich zasięgach osiągalnych tylko przez korporacje lub celebrytów ma szansę dosięgnąć w ten sposób osób, które potrzebują zaakceptować nieheteronormatywność swoją lub bliskich.
Mądrze prowadzona kampania na Pride Month zasięga języka u zainteresowanych. Wspomaga znacznymi sumami instytucje walczące o równość (w odróżnieniu od symbolicznie rzuconych z łaski „drobniaków”, które są dla korporacji uprawiających pinkwashing niczym splunięcie) i używa swojej platformy dla dobra dyskryminowanych społeczności. A jeśli komuś przeszkadza wszechobecna w czerwcu tęcza, to powiem szczerze tak – naprawdę są gorsze problemy do rozwiązania niż przesycenie internetu symbolami wsparcia dla osób, które go potrzebują.
Małgorzata “Margot” Szutowicz | aktywistka, współzałożycielka Stop Bzdurom
Dla mnie do 2020 miesiąc dumy był powodem do frustracji – że jesteśmy targetowane przez kampanie reklamowe, banki, ambasady i marki jako łatwy pinkwashing. Ale w sierpniu 2020 miałyśmy małą „paradę” która była oddolna, antypolicyjna i w 100% queerowa. Wtedy zrozumiałam jaki jest sens tego typu imprezy. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych lat nasza społeczność będzie dalej się radykalizowała i wydzierała spod neoliberalnej władzy.
W tym miesiącu czuję dużo. Stoją przede mną zarzuty na 5 lat więzienia za „atak” na ciężarówkę anty-LGBT która dehumanizuje naszą społeczność kampanią nienawiści. Neoliberalne media takie jak Wyborcza i Wysokie Obcasy zapraszają na swe łamy TERFki (osoby transfobiczne). To trochę dojebuje.
Z drugiej strony bezsilność i absurd mocno mnie bawi. Zastanawiam się i cieszę na wszystkie radykalne akcje, które wydarzą się z powodu tego dociskania queerofobii.
Carollė Süss | didżejka, tatuatorka, artystka
Z roku na rok Pride Month staje się coraz bardziej zauważalnym wydarzeniem. W ogólnym kontekście postrzegam ten proces jako jak najbardziej pozytywny. Z pewnością pomaga to w zwiększaniu świadomości o osobach nieheteronormatywnych i normalizowaniu ich wizerunku w mediach, co prowadzi do zwiększania tolerancji.
Zawsze robi mi się ciepło na serduszku, kiedy widzę wywieszoną w oknie flagę LGBTQIA+ lub osobę z tęczową torbą na ulicy. Jest tak dlatego, bo w takich momentach przypominam sobie, że nie jestem sama w kraju, w którym nadal nie mogę czuć się bezpiecznie. Jednak negatywnym zjawiskiem towarzyszącym zwiększonemu zainteresowaniu osobami queerowymi jest wykorzystywanie tęczowej symboliki do budowania kapitału przez większe firmy i korporacje, co jest konsekwencją systemu, w którym żyjemy.
Sprawdź playlistę, którą Carollė Süss przygotowała dla nas na Tydzień Kobiet.
Filip Kijowski | artysta, performer, bibliotekarz w Bibliotece Azyl
Kiedy dorastałem w Polsce w wieku 14-15 lat, nie mieliśmy Miesiąca Dumy. Pamiętam, że nie obchodziło się tego tak publicznie. Wiem, że jest wiele dyskusji na temat kapitalizowania tego wydarzenia i wykorzystywania tej inicjatywy dla swojego zysku i sprzedaży. Uważam, że sama widoczność Miesiąca Dumy jest niesamowicie ważna i potrzebna. Żebyśmy przynajmniej przez miesiąc o tym mówili jako społeczeństwo. Oczywiście wolałbym, żeby Miesiąc Dumy był co miesiąc, bo powinniśmy być dumni przez cały rok. Ale cieszę się, że jest chociaż taki. Myślę, że to inicjatywa, w której okoliczności stwarzają warunki, by móc mówić na dany temat. Patrząc na to jak to działa w Londynie – myślę, że jest to warte przeszczepienia w Polsce.
A co do wykorzystywania symboli – myślę, że to może być niesamowicie motywujące. Tydzień temu byłem w Mediolanie i na którejś stacji metra cała podłoga i ściana była wylepiona tęczą. To wyraża jak osoby pełniące władzę w mieście postrzegają temat inkluzywności. Dają przyzwolenie na to, żeby tęcza zaistniała w publicznym miejscu. Mam nadzieję, że w Polsce z biegiem lat będzie takich inicjatyw coraz więcej. Że mniejsze i większe miasta podejmą decyzję, żeby obchodzić Miesiąc Dumy z niezależnymi inicjatywami. Żeby osobami, które obchodzą Miesiąc Dumy były nie tylko kampanie walczące o prawa człowieka – co też jest oczywiście bardzo ważne – ale że włączy się też miasto. Więcej osób, które nie skupiają się na tym na co dzień, ale podczas tego miesiąca mogłyby się w to zaangażować i nabyć wiedzy, która przyda się im we własnej działalności.
Dłuższy wywiad z Filipem 27 czerwca ukaże się na Going. MORE.
Karolina Kobielusz (Progrefonik) i Przemek Madej (pozqueer.)
KK: W ramach Progrefonik od kwietnia zaczęliśmy realizować motywy miesiąca. Czerwiec zdominowała duma. Postanowiliśmy oddać naszą platformę osobom queerowym. Nie po to, żeby poświętować i zapomnieć. Chcemy dowiedzieć się jak być dumnym każdego dnia – nie tylko jako osoby queerowe, ale również osoby sojusznicze. Zapytaliśmy pozqueer., czy chcieliby_ałyby skuratorować bądź wymyślić miesięczną serię tematyczną. Takie rozwiązanie wydawało się nam najbardziej autentyczne i merytoryczne. Doceniamy działania Przemka na rzecz widoczności osób queerowych.
PM: Osobami queerowymi nie jesteśmy raz do roku. Nie jesteśmy też nimi 30 dni w roku. Nasza duma nie sprowadza się jedynie do tęczy na koszulce i marszu równości. Cykl w Progrefonik to próba osadzania poczucia dumy w kontekście queerowym i odcięcia się od kapitalistycznego wymiaru słowa PRIDE, w kontekście którego nie jesteśmy grupą reprezentowaną, a grupą targetową. Program wyrasta z frustracji, wkurwienia i chęci zaznaczenia: hej, dzięki, że pobijasz nam widoczność, ale to nie jest wsparcie, które jest mi w pełni w stanie pomóc w obliczu polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej. Tęczowa torba z IKEI, pomimo swojego uroku, nie pomoże osobie niebinarnej, bo osoba ta zamawiając większość rzeczy online musi wpisać w formularzu czy jest kobietą czy mężczyzną i podać deadname (imię nadane przy urodzeniu, z którego używania osoba zrezygnowała – przyp. JG), żeby dostać paczkę. Reprezentacja musi się pojawić również na poziomie projektowania usług.
W ramach naszej współpracy na stornie progrefonik.pl pubkikowane są materiały i teksty tematyczne. Tak też, wychodząc naprzeciw sztucznie pozytywnej reprezentacji neoliberalnej, opublikowaliśmy_łyśmy artykuł na temat magazynu No Pic No Chat. To jeden z niewielu zinów, który traktuje o osobach transpłciowych i ich ciałach i nie podchodzi do nich na zasadzie polityczności, tylko realnej reprezentacji ich potrzeb, rozkmin i życia. Organizujemy też warsztaty z queerowego projektowania inicjatyw tak, żeby nie tokenizować osób queerowych i żeby podchodzić odpowiedzialnie do doboru artystów_ek czy poruszanych tematów.
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzi audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.