Szukasz thrillera albo sci-fi? Zobacz finał Ligi Mistrzów [ANALIZA]
Nie mogę się zdecydować, co chcę robić w życiu, więc…
Lubisz skrajne emocje? Hmm, musisz być fanką/fanem Ligi Mistrzów.
Ostatnie mecze Ligi Mistrzów, a szczególnie półfinałowy rewanż Real vs. Manchester City, dorównują dramaturgią thrillerom. Tylko wiecie, filmy są wyreżyserowane. Mamy jakąś historię, w scenie finałowej bohater/ka prawie ginie, a na końcu wszystko kończy się dobrze i przeżywamy katharsis. Tutaj jest zaś sport, dwa równorzędne zespoły i rachunek prawdopodobieństwa, wg którego w 89. minucie meczu Real ma pewnie jakieś 1% szans na awans.
No ale tu właśnie dzieje się to, co każe mi zrewidować porównanie do thrillera (takim było spotkanie Realu z Chelsea) i podmienić go na science fiction. Real zdobywa dwa gole w ciągu 60 sekund, a kilka minut potem, już w dogrywce, dokłada kolejnego. Futbol czy Paranormal Activity?
Nie lubisz piłki nożnej? Żałuj
Można nie lubić futbolu, szczególnie we współczesnym wydaniu, można mieć wyjebane na ten sport, bo przecież jak można jarać się tym, że kilkunastu spoconych typów biega po boisku i hehe kopie piłe, to takie żenujące przecież. Spoko, rozumiem. Sam wielokrotnie próbowałem wmówić sobie, że to żałosne i powinienem przestać to oglądać. Bezskutecznie. Myśli można wypierać, racjonalizować, ale istnieje coś innego, co ma nad nami większa władzę – emocje. One po prostu są. Niezależnie od tego, czy ich chcemy, czy nie. Jak je mierzyć? Np. hormonami. Jestem pewien, że ilość endorfin po sensacyjnych golach Realu w organizmach jego kibiców (w tym moim) można porównać jedynie do euforii w trakcie orgazmu, występowania na scenie czy ekhm, zażycia różnych chemicznych substancji. Tych naturalnie wydzielanych hormonów szczęścia kibicom piłki nożnej (i każdego innego sportu) nie odbierze żaden malkontent nabijający się z prymitywności tej rozrywki.
A w sumie to może jestem prymitywny (a ze mną większość redakcji MORE hehe), że wciąż jaram się piłką nożną? Może. Choć nagłówek mówi inaczej, to wcale nie uważam, że powinieneś/aś żałować, jeśli masz futbol gdzieś. Po prostu sam czuję się szczęściarzem, że mam tę sferę w swoim życiu – że w wieku 9 lat zacząłem kibicować Realowi Madryt i teraz dostaję zwrot tej inwestycji w postaci ilości tych wszystkich endorfinek (okej, może nie jest to deal typu kupienie bitcoinów w 2012 roku, but still…).
Żeby nie było – każdy kibic, czy to Barcelony, Chelsea, Juventusu, w którymś momencie swojego kibicowania czuł coś podobnego. A innym razem – tak jak ja podczas wieloletniej zapaści Realu Madryt, która miała miejsce ok. 10-15 lat temu, przez lata musiał łykać regularne pigułki rozczarowania. Ale to właśnie jest piękne w piłce nożnej – nigdy nie wiesz, czy twój ukochany klub da ci euforię, czy spieprzy ci humor na cały wieczór (u mnie kiedyś bywało i tak, że na cały tydzień).
Dlaczego Liga mistrzów jest lepsza niż filmy?
Filmy często przestają się nam podobać, gdy im nie wierzymy. Gdy ich fabuła zbyt nagnie rzeczywistość, gdy wydarzy się coś dziwnego, koślawego, nierealnego. A co, jeśli to samo wydarza się w prawdziwym życiu? Wtedy można to nazwać magią. Albo czymś paranormalnym. Ten czynnik losowości, hazardowej niewiadomej sprawia, że Liga Mistrzów działa mocniej niż ostatnie odcinki Breaking Bad. Te rozgrywki mają zresztą coś więcej z seriali – co roku dostajemy ich kolejny sezon, zawsze mają swoje stałe dni w tygodniu, zawsze dostarczają adrenalinę i (jeśli jesteś bardziej zaangażowany/a w kibicowanie) skrajne emocje.
Mecz Breaking Bad vs. Better Caul Saul
Oby finał Ligi Mistrzów był lepszy niż ostatni sezon Gry o Tron
A przed nami jeszcze wielki finał, czyli Real Madryt – Liverpool. Choć Real to drużyna, która potrafi podnieść się z każdej opresji w niebywały sposób i odwrócić losy meczu (tak jak z City) w minutę, to Liverpool wcale mu nie ustępuje. Dudek dance – coś wam to mówi? Nawet, jeśli nie jesteście into piłka nożna, to na pewno brzmi znajomo, bo to przecież HISTORIA WSPÓŁCZESNA WIELKICH POLAKÓW:
W tamtym meczu w 2005 roku Liverpool, przegrywając do przerwy 3:0 z Milanem, odwrócił losy meczu i wygrał w karnych. Zgadnijcie, kto był wtedy trenerem włoskiej drużyny? Oczywiście obecny coach Realu, czyli Carlo Ancelotti. Druga sytuacja – w 2018 roku Liverpool i Real również spotkały się w finale Ligi Mistrzów. Wtedy z kolei wygrał Real – a najlepszy gracz Liverpoolu, Mo Salah, musiał opuścić boisko po kilkunastu minutach po brutalnym faulu Ramosa. Teraz Egipcjanin ma wielką ochotę na rewanż przeciwko Królewskim. Czy finał Ligi Mistrzów będzie więc filmem V jak Vendetta?
Finał Ligi Mistrzów – kiedy i gdzie?
Wielki finał Champions League pomiędzy Liverpoolem a Realem odbędzie się 28 maja na Stade de France w Paryżu.
PS Współczuję tylko osobom piszącym jutro rano maturę. Bo po takich nocach z Ligą Mistrzów spać się nie da.
Nie mogę się zdecydować, co chcę robić w życiu, więc piszę dla Going., robię muzyczkę jako IKARVS (@ikarvski), jestem modelem (@pomyslav) i dezynfekuję toksyczną męskość w Grupie Performatywnej Chłopaki.