Czytasz
PLAYLISTA: Brutah polecają swoje ulubione kawałki

PLAYLISTA: Brutah polecają swoje ulubione kawałki

brutah

Brutah to polski zespół, który nie stroni od odważnych sonicznych eksploracji. Muzycy wystąpią w SPATiF-ie już 7 maja.

Brutah to działający od 2018 roku konglomerat 4 kolesi, 4 miłości i 4 instrumentów, serwujący organiczny, jazzowy groove z dobrze przegryzionego jazzu, hiphopu, afrobeatu i techno. Przemyślane kompozycje przełamane są szaleństwem i wolnością. Charakterystyczne brzmienie, mnogość inspiracji i wspólne eksperymenty cały czas pchają kwartet w nowe kierunki. Zespół podzielił się z nami swoimi muzycznymi inspiracjami, sprawdźcie te przeciekawe rekomendacje.

Poleca Hubert Woźniakowski (bass)

Przepiękne harmonie i głębokość kompozycji powoduje u mnie zawsze pełne spektrum przeżyć emocjonalnych. W tym utworze wydarza się na tyle dużo, że słuchanie go można nazwać podróżą w zakamarki samego siebie, w zakamarki muzyczne i zakamarki emocjonalne wcześniej nieznane. Słowo, które mi na ten moment przychodzi, żeby opisać ten utwór to wzruszenie.

Przestrzenie, które proponuje w swoich różnych kompozycjach ten artysta są jedynymi w swoim rodzaju. Jego utwory to również rodzaj podróży tyle, że kosmicznej.

Poleca Bruno Jasieński (perkusja)

Fantastyczne, wczesne nagranka trio Azymuth, wiedzionego przez cudownego perkusistę Ivana ‚Mamao’ Conti. Brzmienia na tym albumie są bardziej organiczne, mniej w stronę retro future jak późniejsze nagrania. No i bębny. Stópka i rim click tutaj brzmią jak samo złoto, pewnie nagrane na jednego majka jak yesterday’s new quintet.

Tennishu, trębacz i raper grupy Butcher Brown z solową płytką. Całość git, ale coś w tym numerze mnie wyjątkowo rypie. Zawsze fajnie posłuchać rapu w innym metrum niż 4/4, tutaj akurat walczyk. A jak wchodzi zwrota, to mam ciary.

Poleca Maciej Szwarc (gitara)

Numer z albumu będącego opus magnum Sharrocka, który razem z nim nagrali Pharoah Sanders, Elvin Jones, Charles Moffett, oraz Bill Laswell w roli producenta. W zasadzie mógłbym tu zaproponować każdy utwór z tego albumu, bo obdarzam je równą miłością – ta płyta nie ma słabych punktów. Jazgoczące gitary Sharrocka przefuzzowane do granic dobrego smaku, które potrafią odurzyć mocą hałasu aby chwilę później wzruszyć liryką i pięknymi melodiami. Poza oczywistymi wpływami free, pojawia się tu mnóstwo smakowitych riffów i tematów które na długo pozostają w pamięci. Pozycja obowiązkowa!

Jeden z tych numerów, których potrafiłem słuchać w kółko. Wspaniale mięsiste brzmienie gitary Coodera z najlepszym graniem rytmicznym jakie słyszałem od dawna, co i rusz kąśliwie uzupełniające wspaniałą grę sekcji. Do tego frapujący saksofon Sama Gendela zestawiony z cudownym, bujającym, amerykańskim rootsowym graniem. Wszystko to opowiada historię samo w sobie, ale jakby tego było mało to jest też wciągający tekst.

Poleca Tadeusz Cieślak (saksofon)

W temacie „elektryfikowanego” saksofonu nie można nie wspomnieć też o projekcie Guillaume Perret and Electric Epic. Nazwa mówi sama za siebie – potężne, poskładane z matematyczną precyzją gitarowe granie. Prym wiedzie Guillaume, który potrafi zamienić akustyczne brzmienie saksofonu w przesterowaną ścianę dźwięku. Shoebox jest może akurat bardziej finezyjną kompozycją, ale wejście w 5:51 robi robotę za każdym razem. Sprawdźcie też live’owy wykon numeru “Massacra”.

Na pierwszym planie tego numeru niezastąpiony Skerik, zmieniający brzmienie saksofonu w ostre gitarowe granie. W pewnym momencie wręcz porzuca grę na saksofonie na rzecz szalonego, przesterowanego scatu. W tle Chris Wood na “zelektryfikowanym” kontrabasie, kreuje synthowo-akustyczny basowy misz-masz. Stanton tutaj w niespotykanie mało Nowoorleańskim stylu, pod koniec racząc nas drum’n’basowym wjazdem.

Łap bilety na Brutah

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone