Klasyczna techniawa i muzyczne eksperymenty – relacja z Upper Festival
"Znaczy ogólnie to interesowania, zainteresowania to dyskoteki, chłopaki i ogólnie…
Upper Festival dynamicznie rośnie, o ile już nie urósł do rangi jednego z najbardziej znaczących elektronicznych festiwali w Polsce. Ciekawy program, pofabryczna przestrzeń i solidna strefa gastro – jakie są nasze pofestiwalowe wrażenia?
Rosnąca z każdym rokiem oferta festiwalowa w Polsce naprawdę napawa optymizmem. Szczególnie pocieszający jest fakt, że epickie faile w stylu Fyre Festival w naszym kraju raczej nigdy się nie wydarzą i jedynym niedociągnięciem ze strony organizatora może być co najwyżej niedoprowadzenie ciepłej wody na pole namiotowe. Wśród festiwalowych nazw, które gruntują swoją pozycję u muzycznych zajawkowiczów (i na którym nie ma pola namiotowego) jest katowicki Upper Festival. Za nami kolejna edycja wydarzenia, emocje już trochę opadły, więc czas najwyższy, by rzetelnym okiem przyjrzeć się temu, co działo się w P23 w ostatnich dniach sierpnia.
To była nasza druga wizyta na Upperze, więc możemy nazwać się naocznymi świadkami olbrzymiej przemiany, jaką w ciągu roku przeszło to wydarzenie. Z mocno kameralnej imprezki, której publiczność stanowili w dużej mierze miejscowi sympatycy techno pompy, Upper stał się mocnym graczem na polu elektro festiwali. I najlepiej obrazowała to frekwencja podczas tegorocznej edycji. Czemu się tu jednak dziwić. Wystarczyło spojrzeć na line-up i oczywistym stawało się, że przyciągnie sporą rzeszę ludzi – Anty Stott, Kedr Livanskiy, Schwefelgelb, Fjaak (którzy ostatecznie musieli odwołać swój występ), Varg. To zaledwie kilka highlightów jakie czekały na nas podczas Upper Festival 2019. Ale od początku.
Kosmiczna elektronika biøsa, połamańce Lyzzy i magiczna Kedr Livanskiy
Pierwszego dnia o intensywne doznania zadbał m.in. Shifted. To był dynamiczny secik, bogaty w taneczne, głębokie techno brzmienia, które siadły nam idealnie. W naszej pamięci szczególnie wyrył się jednak debiutancki występ live biøsa. Śląski DJ i producent zaserwował godzinne spotkanie z mrocznym, brudnym electro, a na koniec występu pozdrowił obecnych na sali rodziców. Publiczność oszalała, zrobiła hałas, wiadomo – takie akcje są najlepsze. Oprócz wspomnianych panów, świetny czas zapewnił też stary wyjadacz Detroit in Effect. Standardowo mogliśmy liczyć na taneczną elektronikę wypełnioną hip-hopowymi samplami i oldskulowymi smaczkami.
Nie ukrywamy, że to z drugim dniem festiwalu wiązaliśmy największe nadzieje. Sobotni program naszpikowany był wyśmienitymi nazwiskami, więc zapowiadały się spacery między scenami przez większość nocy. Zaczęliśmy od żywiołowej Hewry, później bardziej przydymione klimaty, czyli Syny. Kedr Livanskiy zachwyciła natomiast swoim urokiem, skromnością i scenicznym luzem. Rosyjska artystka wykonała swoje największe przeboje, trochę potańczyła i była idealnym wstępem do bardziej klubowej części Uppera.
Ta rozpoczęła się setem brazylijskiego dynamitu – Lyzzy, której jersey-clubowe wałki powodowały bezwarunkowe poddanie się muzyczce i nieposkromiony, połamany taniec. Sporym rozczarowaniem okazał się monotonny występ DJ LAG-a, ale na szczęście zrekompensował to berliński duet Schwefelgelb. Jonas Förster i Philipp Graf wiedzą jak porwać publiczność! Sala pękała w szwach, pot ściekał po twarzach, ale kto by zwracał na takie rzeczy uwagę. To bezsprzecznie było najbardziej klimatyczne i intensywne doznanie drugiej edycji Upper Festival. W czasie festiwalu tradycyjnie trzeba wrzucić coś na ząb, dlatego propsy za rozrastającą się strefę gastro i oby tak dalej.
Teraz pozostaje nam tylko czekać na trzecią edycję imprezy. Patrząc na tempo rozwoju festiwalu, możemy spodziewać się na prawdę grubych rzeczy i imponującego line-upu.
"Znaczy ogólnie to interesowania, zainteresowania to dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie. Ale w miarę to nauka mnie najbardziej kręci i w ogóle mam nadzieję na przyszłość". Ponadto uliczne trendy, szeroko pojęty lifestyle i eksplorowanie warszawskich zakamarków. Często nie śpię, bo scrolluję TikToka.