Czytasz teraz
When Saints Go Machine: “Potrzebujemy na nowo zdefiniować brzmienie popu”
Opinie

When Saints Go Machine: “Potrzebujemy na nowo zdefiniować brzmienie popu”

When Saints Go Machine Going. bilety

Złapaliśmy Nikolaia Vonsilda na rozmowę przed nachodzącymi koncertami w Polsce. Sprawdźcie, co frontman zespołu ma do powiedzenia na temat nadchodzącej płyty, algorytmów i kondycji współczesnego popu.

Wielu skandynawskich artystów często dostaje od mediów łatkę “brzmienia skandynawskiego”. Mimo, że jest paru artystów z tamtych stron, które tworzą w podobnym stylu, całościowo jest to w moim odczuci jazgot medialny. Czy według was, wasze pochodzenie odbija się w brzmieniu waszej muzyki?

Nikolai Vonsild: Ciężko jest nam powiedzieć czy brzmimy “skandynawsko”, bo po prostu pochodzimy z Danii, czyli Skandynawii. Każdy na pewno rozumie i czuje to inaczej. Nasze inspiracje muzyczne zawsze były zewsząd. Ja dorastałem słuchając głównie brytyjskiej muzyki. Słuchałem też dużo rapu. Potem pojawił się garage i 2step. W ten sposób ja zacząłem swoją przygodę z muzyką. Reszta zespołu (Jonas Kenton i Silas Moldenhawer – przyp. red) słuchała dużo house’u, który później zaczęła sama tworzyć. Jak widzisz, nie, nie czujemy się reprezentantami skandynawskiego brzmienia, bo zawsze szukaliśmy muzyki gdzie indziej i to na pewno odcisnęło piętno na nas.

A scena kopenhaska? Odnoszę wrażenie, że z jednej strony jest to mała scena, gdzie każdy każdego zna, a mimo to dzieje się dużo i fajnie, czego przykładem jest Posh Isolation, wytwórnia w której wydajesz solowe rzeczy. Czy Kopenhaga i jej scena ma wpływ na was i wasze brzmienie?

Nie chodzę na duże koncerty, nie czuję tego. Natomiast często chodzę na koncerty i sety swoich przyjaciół. I bardzo mnie to inspiruje, obserwowanie, jak oni i ich style ewoluują. Czy to znajomi ze wspomnianego labelu Posh Isolation, czy to inni z wytwórni. Kiedy muzyka jest tak ważna dla CIebie, algorytmy, facebooki i inne spotifaje przestają mieć znaczenie. Wiesz, jeśli miałbym coś zrobić co jest nakierowane na sprzedaż i komercje, stałbym się działając w ten sposób jakimś sprzedawcą!  To co robimy tu, ci artyści, ludzie związani z Posh Isolation, którzy funkcjonują w Danii są dla mnie bardzo ważni.

Wasz poprzedni album oscylował wokół stylistyki french touch. Nowy album, który promujecie na tej trasie jest zupełnie inny. Co spowodowało, że w ogóle wróciliście i to w ten sposób?

To, co spowodowało, że wróciliśmy to fakt, że spróbowaliśmy nagrać EPkę w zeszłym roku, zastanawiając się czy wciąż wspólnie potrafimy grać. Udało się. Okazało się, że wciąż kolektywnie czujemy energię do wspólnego grania i wciąż sprawia nam to dużo przyjemności. Znamy się po 13 lat, przecież poznaliśmy się poprzez wspólne tworzenie muzyki. Ona jest bardzo ważna dla nas i naszych relacji. Napisaliśmy symfonię i pomyśleliśmy, że jednak warto wydać jeszcze album. Pomyśleliśmy, że popracujemy na bazie symfonii, zaczynając od zera.

So Deep, wasz nadchodzący album jest mniej elektroniczny, niż poprzedni. Co spowodowało pójście w tym kierunku?

Mimo, że nasz ostatni album nie jest de facto elektroniczny, to cały proces zaczął się elektronicznie. Pierwszą koncepcją przy tworzeniu tej płyty, było użycie sampli z symofnii, którą napisaliśmy. Stworzyliśmy szkice muzyczne używając różnych jej elementów. Podczas nagrywania instrumentów, bawiliśmy się sygnałem audio.

Jak wspominacie tworzenie tej płyty w zmniejszonym składzie (Simon Muschinsky odszedł z zespołu na początku tego roku – przyp. red.)? Jak zmieniło to wasz proces twórczy?

Wiele się zmieniło, to na pewno. Zrozumieliśmy i szanujemy jego decyzje. Robimy to ponad 12 lat, to szalone, że my jeszcze istniejemy! To był też moment dumy, że bliska nam osoba szuka dalej swojego miejsca. To wielka decyzja, ale oczywiście było nam bardzo smutno. Dalej tworzymy muzykę w ten sam sposób, tylko już niestety bez Simona.

Muzyka When Saints Go Machine brzmi jak dobry, współczesny pop, mimo, że z płyty na płytę zmieniacie swoje brzmienie. Co myślisz o obecnym popie, i artystach takich jak Charli XCX?

Pop bardzo mnie inspiruje, od zawsze, to wspaniała muzyka. Mimo tego, wydaje mi się, że potrzebujemy nowej definicji popu. Nie chcę walczyć z wszech obecnymi i wszech rządzącymi algorytmami, być wkurzonym na rynek, który jest trudny, bo to bez sensu. Pytanie tylko, gdzie nas te algorytmy zaprowadzą? Nikt w codziennym życiu nie mówi o takich technologicznych rzeczach, dla nikogo te mechanizmy nie mają znaczenia. Wiele rzeczy w dzisiejszych czasach jest bardzo uproszczone, oparte o słupki i sprzedaż. Przykładowo, denerwuje mnie współczesne dziennikarstwo muzyczne, które jest nieszczere. Na czym opierasz swoją opinię, jeśli coś jest tak bardzo uproszczone? To chyba nieuchronny wpływ kapitalizmu. Ciężko mi jasno odpowiedzieć na to pytanie. (śmiech) Kocham muzykę, każdą, nie ważne czy to muzyka funkcjonalna jak techno, czy sam szczyt popu jak choćby Rihanna, czy wspomniana przez ciebie Charli XCX. Ale nie zapominajmy, że zawsze jest jeszcze więcej muzyki, która zasługuje na odkrycie.

Jaka historia stoi za okładką? Jest bardzo enigmatyczna.

Dla mnie, to jakby ujęcie jakiegoś ludzkiego rytuału. Pomysł polegał na pokazaniu rytuałów ludzi, którzy stworzyli bliską relację pomiędzy sobą. Teraz, wszystkie rytuały dzieją się na ekranie, wiele rzeczy istnieje tylko cyfrowo i uważam to za bardzo smutne. To metafora do współczesnego świata i wielu innych rzeczy. To jak się teraz komunikujemy, przez urządzenia, ekrany jest w moim odczuciu nieodpowiednie. Mam wrażenie, że częściej widzę naturę na ekranie, niż w rzeczywistym życiu. Poprzez tę okładkę chcieliśmy ująć te ludzkie rytuały i pokazać odrodzenie, wejście w nowy świat.

To co mówisz odnośnie komunikacji, to w moim odczuciu czysta prawda. Czasami mam wrażenie, że stworzyliśmy technologię, która w zamyśle miała nas zbliżać, a de facto często nas dzieli bardziej niż “real”.

Tak, dokładnie. To bardzo zły kierunek…

Zobacz również
Jak się ubrać na koncert?

Jak doszło do współpracy z Killer Mike’m z Run the Jewels?

Zrobiliśmy kawałek w stylu ery boom bap. Od początku mieliśmy wrażenie, jakby potrzebował w nim głosu, a właściwie rapu. Wysłaliśmy ten bit do Mike’a i w jakiś sposób udało nam się uzyskać kontakt z jego managementem. Wtedy T.I. był właścicielem tej agencji. Nie zapomnę swojej reakcji, kiedy weszliśmy na ich stronę, a tam jedyną treścią były grafiki pokazujące złoto i dolary… Miałem poczucie, że to może nie wyjść, że różnimy się zbyt mocno. (śmiech) Koniec końców, Mike przesłuchał nasz kawałek, spodobał mu się, więc nagraliśmy go wspólnie. Od tamtego czasu zawsze kiedy jest w Kopenhadze, łapiemy się. Nagraliśmy jeszcze inne rzeczy, więc mamy jeszcze trochę materiału. Aczkolwiek to ten track, “ArrowThroughSkinOutOfBlueSky” skończyliśmy, bo chcieliśmy mieć coś ukończonego przed wydaniem EPki, więc wykorzystaliśmy sytuację. Ciężko złapać się z Mike’m, bo jest zaangażowany muzycznie i społecznie.

Myślisz, że coś z tego materiału, który nie ujrzał światła dziennego, ma szanse na wydanie?

Nie mam pojęcia, nie wiem. To dziwne, bo już jakiś czas minął od czasu, od kiedy pracowaliśmy w studiu. Jeśli będzie czas, żeby te rzeczy skończyć, to absolutnie, ale wiesz jak to z czasem, ciągle przecieka między palcami.

When Saints Go Machine zagrają w Polsce już w najbliższy weekend. 19 października wystąpią w poznańskim Projekt LAB, a dzień później w stołecznym klubie Smolna.

Bilety dostępne w Going.!

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony