Czytasz teraz
Zachwycająca scenografia, inspirujący ludzie i muzyka, która łączy, czyli Nasi Ludzie w Twierdzy Wisłoujście – relacja z II edycji festiwalu
Opinie

Zachwycająca scenografia, inspirujący ludzie i muzyka, która łączy, czyli Nasi Ludzie w Twierdzy Wisłoujście – relacja z II edycji festiwalu

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.

Co roku w Polsce powstaje coraz więcej festiwali muzycznych. Organizatorzy prześcigają się w wyborze nietuzinkowych miejscówek i oryginalnych pomysłów na aranżację przestrzeni.

Dobrym przykładem tej tendencji jest trójmiejskie Wisłoujście. Druga edycja odbywającego się na terenie zabytkowej twierdzy w Gdańsku festiwalu udowadnia, że strona wizualna wydarzeń odgrywa dla nas coraz większą rolę. O wrażenia z imprezy zapytaliśmy uczestników, artystów i dekoratorów. Sprawdźcie, jakie było ich Wisłoujście!

Ala, członkini grupy Tańcz Techno, na Wisłoujściu pierwszy raz

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
Ala, fot. Andrzej Sieńkowski

Na Wisłoujście chciałam przyjechać już rok temu – po pierwsze dlatego, że kocham techno. Po drugie – jestem bardzo związana z Gdańskiem (mieszkam tu już 6 lat). W te wakacje udało mi się być m.in. na festiwalach Coś Dobrego i Audioriver. Będę również na Agregatiku pod Poznaniem – będziemy tam występować jako Tańcz Techno. [Agregatik odbywał się po Wisłoujściu, ale przed premierą tego tekstu – przyp.red.]. Jesteśmy grupą tancerek, która przygotowuje synchroniczne układy ledowo-laserowe do muzyki elektronicznej. Do tej pory występowałyśmy m.in. na Be Psychodelic i innych festiwalach psytransowych. Działamy od lutego 2019 roku, a wszystko zaczęło się od podpatrywania tancerek na imprezach, ale przeważnie był to taniec improwizowany. My chciałyśmy stworzyć gotowe choreografie, które pozwoliłyby jeszcze bardziej pokazać tę muzykę poprzez doświadczenie wizualne. Dzięki poszczególnym, dopracowanym ruchom ciała nawet osoba niesłysząca jest w stanie poczuć muzykę dzięki połączeniu wibracji basu i wizualnemu odtworzeniu dźwięków.

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
fot. Andrzej Sieńkowski

Tutaj też widać bardzo duży nacisk na część wizualną. Byłam na wielu festiwalach w życiu, ale na Wisłoujściu dekoracje zrobiły na mnie wyjątkowe wrażenie. Jest kolorowo i klimatycznie, a jednocześnie scenografia nie jest przesadzona czy tandetna. Widać, że ludzie, którzy przygotowywali przestrzeń włożyli w to mega dużo pracy.

Bardzo podoba mi się też sama koncepcja organizacji imprez w miejscach zabytkowych. Spełnia to jednocześnie parę funkcji – łączy ludzi z kulturą i sprawia, że poprzez imprezę mają szansę zapamiętać to miejsce. 

Antoni, na Wisłoujściu drugi raz, na festiwale często jeździ ze swoim synkiem Julkiem

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
Antoni, fot. Andrzej Sieńkowski

Do powrotu skłoniły mnie głównie ciekawa lokalizacja i muzyka spoza głównego obiegu. Scenografia jest istotnym elementem imprez, ale mnie przyciągają wyjątkowe miejsca i klimat tworzony przez ludzi.
W tym roku byłem m.in. na Wibracjach. To festiwal przede wszystkim z wykładami. Jest on blisko mojego domu i dzieci wspaniale się na nim odnajdują. Na przestrzeni ostatnich lat zauważyłem, że wielu organizatorów troszczy się nie tylko o dużych festiwalowiczów – widać to np. na Grass Roots czy Pannonice. Zabieranie dziecka na głośną kilkudniową imprezę może wydać się dziwne, ale dzieci wiele uczą się na takich wypadach (warsztaty, nowe  relacje i sytuacje), a muzyka w słuchawkach potęguje pozytywne emocje i wiele dzieci, tak jak mój syn, woli bawić się w sianie przy Fanfare Ciocărlia niż uczęszczać na półkolonie w śmierdzącym ośrodku sportowym.

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
fot. Andrzej Sieńkowski

Wisłoujście jest dla fanów techno – to doskonała alternatywa dla przeludnionego Audioriver, w pięknym miejscu i po raz kolejny ze świetną scenografią. Mimo iż organizatorzy wyciągnęli wnioski z poprzedniej edycji i nie było dużych kolejek do baru i toalety, to nie do końca spodobało mi się zamykanie łazienek i scen przed końcem imprezy. Brak afteru – to kolejny minus. Mam nadzieję, że zmieni się to za rok i nie będzie się do czego przyczepić. Podsumowując: impreza w zabytkowym miejscu to wspaniały pomysł, pod warunkiem że muzyka nie szkodzi wiekowym murom i przyrodzie. 

Sara, Michał i Mija, pochodzą z Trójmiasta, na Wisłoujściu już drugi raz zajmują się dekoracjami 

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
od lewej: Sara, Michał i Mija, fot. Andrzej Sieńkowski

Sara: Nad wszystkimi scenami festiwalu pracuje w sumie bardzo dużo osób. My jako team robiliśmy stage Raj. Dla mnie dekoracje są bardzo ważne. Wywodzę się z klimatów psytransowych. Na pierwszej takiej imprezie byłam w pewnym klubie w Gdańsku na fortach, miałam wtedy może 12 lat Ludzie dopiero od niedawna bardziej zwracają uwagę na stronę wizualną, a nie tylko na didżejskie nazwiska i na muzykę. Mnie najbardziej jara to, że w jakimś lesie, na terenie historycznym Muzeum Twierdzy Wisłoujście, mogliśmy zrobić coś mega undergroundowego, klimatycznego, kolorowego. Kiedy w zeszłym roku, dość spontanicznie, pracowaliśmy wspólnie nad pierwszą edycją, bardzo wielu artystów, rzeźbiarzy, klubowiczów dowiedziało się o tej przestrzeni. Dopiero po festiwalu zaczęli ten teren doceniać, odwiedzać – to jest dla mnie bardzo ważne. Do klubu przychodzimy po inne wrażenia. Kluby zazwyczaj są do siebie podobne, to przestrzeń zamknięta i statyczna – raczej nie ulega tylu zmianom, modyfikacjom. Tutaj cudowne jest to, że ten teren, mimo że do najłatwiejszych nie należy, można odkrywać wciąż na nowo.

Mija: W klubach brakuje natury i zawsze jest się zamkniętym w konkretnej przestrzeni. W plenerze mocniej działa nasza wyobraźnia. W klubie wiesz na ogół, czego możesz się spodziewać, to często powtarzalne doświadczenie. Wykorzystując w niecodzienny sposób elementy wizualne ludzie mogą bardziej otworzyć umysł – i o to nam chodzi.

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
fot. Andrzej Sieńkowski

Sara: Dla mnie najważniejsze jest to, żeby w jednym miejscu miało szansę spotkać się wielu różnych ludzi, poznać, wymienić poglądami, energią: np. rzeźbiarka projektująca i budująca scenę z DJ-em, czy muzykiem, który na niej gra. Aktorka teatralna, która budowała wspólnie z artystką-graficzką salon w lesie zadbały o najmniejsze szczegóły, wyżyły się kreatywnie. Projektując, myślimy międzypokoleniowo i interdyscyplinarnie – są tu ludzie zajmujący się różnymi sztukami i w różnym wieku – i to jest dla nas rodzaj transcendencji przejawiającej się w kolektywności, co daje naprawdę dziki efekt. Muzyka jest świetnym medium sama w sobie, tak samo jak obraz. Jeśli masz możliwość połączenia jednego z drugim, zyskujesz nową jakość, wartość i piękno.

Mija: W codziennym życiu często trudno jest docenić wizualny aspekt rzeczywistości. Jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych rzeczy i ich wyglądu. Nie zauważamy ich atrakcyjności. Na takim festiwalu, nieważne czy muzyka ci się podoba czy nie, zawsze znajdziesz coś, na czym możesz zawiesić oko, na czym możesz się skupić. Na festiwalu chodzi o to, że każdy może znaleźć swoje miejsce – jedna osoba będzie tańczyć, inna położy się na hamaku, jeszcze inna po prostu będzie sobie chodzić i eksplorować. Festiwal jest dla wszystkich – każdy ma się poczuć, jak w domu i mam nadzieję, że nam się to udało.

Patryk, Wisłoujście to jego pierwszy festiwal w życiu

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
Patryk, fot. Andrzej Sieńkowski

Przyjechałem z Warszawy i jestem tu pierwszy raz. Do tej pory nie byłem nigdy na żadnym festiwalu. Na takich imprezach głównie szukam muzyki. Idę za muzą, która mi się podoba, po to, żeby po prostu potańczyć. W stolicy bywam głównie na Smolnej, w Luzztrach, w 999 i na Jasnej. Często chodzę do klubów zupełnie sam – tańczenie traktuję jak rodzaj sportu.

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
fot. Andrzej Sieńkowski

Podoba mi się to, że organizatorzy imprez techno często wybierają specjalne miejsca dla swoich wydarzeń. Zależy im na zachowaniu całej otoczki, przywiązują do lokalizacji szczególną uwagę. Nie jest to po prostu scena postawiona w szczerym polu – tu jest dużo ciekawych obiektów, przestrzeni do zbadania. Super, że organizatorzy postawili na alternatywną miejscówkę.

Katarzyna, scenografka, na festiwalu miała swoje stoisko z ręcznie robioną biżuterią 

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
Katarzyna, fot. Andrzej Sieńkowski

Na co dzień zajmuję się ręcznym tworzeniem biżuterii na Bali. Robię to wspólnie z moim przyjacielem, który jest rdzennym mieszkańcem wyspy. Nasza biżuteria ma bardzo silną symbolikę energetyczną. Jestem osobą bardzo mocno związaną z energią i to głównie nią kieruję się w życiu. Kiedyś ozdoby traktowałam jako coś, co ma sprawić, że jesteśmy po prostu ładniejsi, atrakcyjniejsi – czasy, kiedy koncentrowałam się bardziej na tej zewnętrznej skorupie są już za mną. Dlatego teraz szukam głębiej i moja biżuteria jest tego wyrazem.

Kiedyś żyłam w środowisku imprezowym, ale półtora roku temu przeszłam kompletną przemianę – zaczęłam zajmować się rozwojem duchowym, odstawiłam wszelkie używki. Zaczęłam jeździć na kompletnie inne festiwale, różniące się od tego, na którym jesteśmy teraz. Kumpela namówiła mnie jednak, żebyśmy przyjechały na Wisłoujście. Uznałam, że warto spróbować. To jest dla mnie trochę wyjście poza strefę komfortu – nie znam tu właściwie nikogo. Ale właśnie dzięki takiemu wyjściu poza jesteśmy w stanie coś realnie zmienić, czegoś doświadczyć. Przeżyłam tu milion wspaniałych rozmów. Ludzie są tu bardzo komunikatywni. Biżuteria to czasem tylko punkt wyjścia, bodziec do zainicjowania kontaktu. Rozmowa jest w tym wszystkim najważniejsza, to jest ta najpiękniejsza wymiana, która się tu odbywa.

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
fot. Andrzej Sieńkowski

Wcześniej byłam m.in. na Wibracjach – to super inicjatywa, w ramach której odbywają się m.in. warsztaty, wykłady czy joga. Człowiek przyjeżdża tam z jakąś konkretną energią i wychodzi jeszcze bogatszy o wiedzę. Festiwale muzyczne są super – przychodzisz się wytańczyć, zrzucić z siebie maskę. Ludzie mają naturalną potrzebę, żeby się wyszaleć. Żyjemy w matriksie, i ten matriks powoduje, że zakładamy na siebie coraz więcej warstw. Ludzie niczego i nikogo tutaj nie oceniają. Po takim zrzuceniu z siebie wszystkich zewnętrznych pancerzy łatwiej jest wrócić do tej „normalnej” rzeczywistości. A dekoracje bardzo wspomagają ten niepowtarzalny klimat – ma się wrażenie, jakby wchodziło się w świat Alicji z Krainy Czarów. Aranżacja przestrzeni sprawia, że nie jest to po prostu kolejna impreza techno. Ja sama jestem scenografką, dlatego tym bardziej doceniam, pracę, którą włożono w oprawę wizualną. Określone dekoracje przyciągają też określony typ ludzi. Każdy szuka czegoś innego.

Sonja, na Wisłojściu drugi raz, członkini grupy Znamy się z techno, w ramach której prowadzi autorskiego Instagrama

Zobacz również
Taylor Swift

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
Część grupy Znamy się z techno, w zielonej bluzce na pierwszym planie Sonja
fot. Andrzej Sieńkowski

Wisłoujście odbywa się nad morzem i w bardzo ciekawej lokalizacji – dlatego zdecydowałam się tu przyjechać. W tym roku postanowiłam powrócić także ze względu na dwudniową formułę, jaką wprowadzili organizatorzy.

Scenografia to jedna z bardziej kluczowych kwestii, jeśli chodzi o imprezy. To właśnie ten aspekt kreuje klimat, wpływając tym samym na samopoczucie uczestników, a finalnie na ich zabawę. Można organizować imprezę we wspaniałej lokalizacji i z niesamowitym line-upem, ale ignorując kwestię dekoracji nie przyciągnie się tylu ludzi. Osobiście nie jeżdżę głównie dla tego aspektu – dla mnie zawsze decydująca jest muzyka.

Organizowanie wydarzenia w zabytkowym miejscu w ogromnym stopniu przyciąga uwagę miłośników tej muzyki, powodując chęć partycypacji. Taka chęć partycypacji przejawia się też w zakładaniu grup pokroju Znamy się z techno. To obecnie społeczność różnych ludzi o wspólnych zainteresowaniach, której idea powstała spontanicznie dzięki początkowo dwóm osobom. Działamy od 28 sierpnia 2018 roku, więc niedługo będziemy obchodzić pierwsze urodziny. Myślę, że takie grupy skupiają przede wszystkim znajomych, których łączy wspólna pasja. Szczególnie podoba mi się idea „znamy się…”, czyli albo znamy się z życia, albo poznaliśmy na jakiejś imprezie i w jakiś sposób czujemy, że powinniśmy pielęgnować ten kontakt.

Grzegorz i Tomek, sopocianie, reprezentują Gnojki -kolektyw artystyczno-towarzyski z Trójmiasta, na Wisłoujście zaprosili ich organizatorzy 

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
Grzegorz i Tomek, fot. Andrzej Sieńkowski

Tomek: W którymś momencie to musiało się wydarzyć, bo robimy imprezki w Trójmieście, na które przychodzi sporo osób. Każda była wyjątkowa m.in. ze względu na lokalizacje. To wydarzenia, które odbywają się w miejscach, które nawet jeżeli są znane lokalnym mieszkańcom, to nie są dostępne na co dzień i mają w sobie coś intrygującego. Np. budynek dyrekcji PKP, który jest wielkim, majestatycznym gmachem z ogromnym dziedzińcem – udało się nam zrobić tam imprezę, dzięki której ludzie poznali to miejsce. Zaczęło się od willi, którą każdy sopocianin chciał kiedyś sforsować, wejść na wieżę, obejść park, który jest naokoło. Zrobiliśmy tam imprezę na paręset osób. Szukamy takich lokalizacji i łapiemy możliwości.  Zjawiskowe jest to, że tutaj odbywa się impreza. To bardzo fajna akcja i cieszymy się, że zostaliśmy tu zaproszeni. 

Grzegorz: To jest zjawiskowa sytuacja – definiowanie miejsca na nowo, umożliwianie alternatywnego spojrzenia. Doprowadzenie do tego, że w danym obiekcie wyzwalasz w jego odbiorze zupełnie inne emocje jest świetne. Cenimy sobie eksplorację w dobrych tańcach, lubimy być zaskakiwani  – nieważne na jakiej płaszczyźnie: czy chodzi o muzykę, miejsce, towarzystwo. Każdy marzy o tym, żeby w momencie, kiedy idzie na imprezę wydarzyły się rzeczy, które normalnie się nie dzieją. 

Wisłoujście festiwal relacja techno Trójmiasto Gdańsk Going.
fot. Andrzej Sieńkowski

Tomek: Kogo nie zapytasz, większość z mieszkańców miasta do tej pory nigdy nie była na terenie Twierdzy. Większość osób jest tu pierwszy raz i są pod wielkim wrażeniem. Są w szoku, że wcześniej tu nie trafili. Myślę, że to kwestia zmiany świadomości u ludzi – zrobienie imprezy w lokalizacji, która jest zabytkiem wydawałoby się kiedyś zupełnie abstrakcyjne – można byłoby podejrzewać imprezowiczów, że pomalują ściany, zdewastują, zepsują. Dojrzewamy w końcu do tego, że można zrobić imprezę w muzeum, bez obaw, że coś się stanie. 

Grzegorz: To są pewne wzorce kultury klubowej i festiwalowej z innych krajów, od których w pewnym sensie nadal uczymy się imprezować. Jako uczestnik byłem w tym roku na OFF-ie, który raczej nie skupia się na eksploracji przestrzeni, ale za to stawia na eksplorację pod względem muzycznym. 

Tomek: Lubimy Taurona. Tauron też organizowany jest w miejscach, które na co dzień są niedostępne. Zarówno przestrzenie kopalni, jak i Centrum Kongresowego, gdzie jest bardzo dobra akustyka. No i łazienki, które są doskonałe. Jeśli chodzi o wykorzystanie innych przestrzeni, to to się dzieje. Ta twierdza to jest miejsce tak samo ważne jak przestrzenie Muzeum Śląskiego w Katowicach. Jesteśmy zaraz koło Westerplatte, normalnie nie można byłoby pewnie tej wieży dotknąć, a teraz można ją właściwie polizać. 

Kolejne Wisłoujście za rok, ale to nie koniec festiwalowych atrakcji w tym sezonie! Przed nami jeszcze m.in. Upper, Up To Date, Unsound,czy Undercity – na wszystkie te wydarzenia bilety możecie kupić w Going. 

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony