Czytasz teraz
Kosma Król: „Długi czas miałem kompleks, że jestem mało hip-hopowy” [WYWIAD]
Muzyka

Kosma Król: „Długi czas miałem kompleks, że jestem mało hip-hopowy” [WYWIAD]

Kosma Król

Z najbardziej obiecującym reprezentantem podziemia porozmawialiśmy o najnowszym krążku, kobietach na polskiej scenie rapowej i argentyńskim freestyle’u. Zastanawiamy się także nad tym, dlaczego tak ważna jest dla niego autentyczność.

Kosma Król to 22-letni raper z Żoliborza związany z kolektywem BUMP’12. W 2022 roku zadebiutował z projektem S1 MIXTAPE. W lutym tego roku wydał swój drugi album – POLOT, za którego produkcję znów odpowiadał Kania. 

Kosma Król wystąpi pod koniec sierpnia na 3ERA Festival. Złap swoją wejściówkę na wydarzenie… i widzimy się w Trójmieście!

Klaudia Szostak: Minęły trzy miesiące od premiery POLOTU. Jesteś wciąż tak samo zadowolony z materiału czy coś chciałbyś w nim zmienić?

Kosma Król: Na pewno jestem mega zadowolony i dumny. Ale tak jak już wielokrotnie wspominałem, fajnie, żeby każdy artysta był docelowo trochę niezadowolony ze swoich projektów. Czuję, że można by poprawić warstwę liryczną. Ogólnie na POLOCIE jest bardzo dużo mądrych przemyśleń z ostatnich dwóch lat, ale mam poczucie, że da się to jeszcze lepiej ubrać w konkretne formy. Żeby było bardzo jasne dla odbiorcy, a niekoniecznie tylko dla mnie.

Rzeczywiście pojawiały się głosy zachwalające twoją technikę, a zarazem krytykujące niedobór treści.

Tak, biorę to na klatę. Też sobie czytałem te opinie i trafiają do mnie, bo wiem, że wychodzą od ludzi, którzy mają jakąś wiedzę na ten temat. Z drugiej strony jestem zadowolony, bo chciałem, żeby tak właśnie brzmiała ta płyta. A w odniesieniu do dzisiejszego brzmienia hip-hopu w Polsce to i tak jest to w miarę treściwe. Mimo to wiem, że da się lepiej. 

Kosma Król & Kania – Pamiętniki pigmejów

Jakie funkcje muzyki są w takim razie dla ciebie najważniejsze?

Dla mnie jest ważne, żeby to było ładnie poskładane i żeby super brzmiało. Ktoś powie, że oczekiwałby czegoś więcej od tego albumu…

Ale to nie podcast.

Właśnie. Nie masz ani jednego tekściarza, który jest tragiczny formą. Odkąd zaczynałem, miałem poczucie, że dopóki nie sprawię, żeby ta forma była atrakcyjna niezależnie od treści, to zmniejszą się moje szanse na sukcesy w muzie. Nie mówię, żeby w tym momencie być komercyjnym świrem i robić wszystko pod publiczkę, tylko wszyscy ci najlepsi raperzy po prostu brzmią dobrze. Muzyka to muzyka.

Kosma Król & Kania – F16 (PUKŁADAĆWYRAZ)

Kosma Król: Różne twarze producentów

Jak dobrałeś gości na płytę?

Musieli być moimi dobrymi ziomeczkami, którzy świetnie rapują. Akurat tak się złożyło, że padło na Krzaqa i Cozze. Wiem, że kiedyś na pewno będą wysoko. Dla mnie ważny jest ten truskulowy hip-hop i uszanowanie jego zasad. Wydaje mi się, że oni po prostu je wyznają. Jak spojrzysz sobie na bardzo wielu młodych artystów, na dobrą sprawę popularnych, ich piosenki nie mają żadnej konkretnej tematyki.

Jak tym razem przebiegła twoja współpraca z Kanią?

Przyjaźnimy się i prawie wszystko robimy razem. Na całej płycie są tylko 2-3 bity, do których w ogóle się nie dobierałem. Mimo że Kania jest absolutnym liderem, sam też czuję się producentem tego albumu. Zresztą nawet dzisiaj miałem taki moment, w którym pomyślałem, że muszę sobie kupić laptopa, bo kiedyś chciałabym wyprodukować całą płytę samemu tak jak Cichoń, Hubert. czy Tyler, The Creator. To daje po prostu dużo większą swobodę artystyczną. 

A jak ci się pracowało z innymi producentami? Usłyszymy cię jeszcze na krążku Marceli Bober & Friends vol. 1, również wydanym zimą.

Zupełnie inaczej. Każdy ma jakiś swój vibe. Jest zasada, że masz producentów i beatmakerów. Tylko niektórzy uczestniczą bezpośrednio w procesie twórczym. Kania to ma, Marceli też, chociaż w zupełnie inny sposób. Kania bardziej się adaptuje, Marcel próbuje połączyć swoją wizję z twoją.

Rapowy człowiek renesansu

Opowiedz zatem o swojej wizji hip-hopu.

Poczucie, że reprezentuję hip-hop, wynikło dopiero w momencie, w którym poczułem się częścią społeczności. Żeby być w hip-hopie, musisz albo być zajebistym raperem, albo zajebistym ziomkiem rapera. Nie ma innej opcji. To naprawdę bardzo hermetyczne środowisko, które definiuje cię na podstawie poziomu twoich umiejętności.

Przez długi czas miałem kompleks, że jestem mało hip-hopowy. Domyślam się, że jestem poza archetypem rapera. Tak jak dziś mam, nie wiem, pomalowane paznokcie, tak 20 lat temu mieli za szerokie spodnie. Największymi zakutymi łbami w tym kontekście są ludzie, którzy nic nie osiągnęli. Wszyscy na górze są totalnie otwarci i mają wywalone. Odebrałem mnóstwo ojcowskich rad od wielu raperów, którzy byli dla mnie autorytetami. Zaczynam widzieć, że młodsze pokolenie zaczyna się mną w jakiś dziwny sposób inspirować, co jest dla mnie mocno abstrakcyjne. Ale to jest hip-hop: takie domino, które będzie się cały czas ciągnąć.

Zawsze było tobie do tego blisko? Wiele razy wspominałeś, że zaczynałeś od freestyle’u.

To ciekawe, bo za dzieciaka nie byłem jakoś mega wkręcony w muzę. Tata mi puszczał Łonę i to było moje pierwsze spotkanie z rapem. Później zacząłem freestyle’ować, a dopiero w gimnazjum zabrałem się za poznawanie raperów. Wcześniej chciałem być pisarzem. Pamiętam, gdy Tosia, moja koleżanka, zapytała mnie, kim chcę być w przyszłości. Ja mówię, że może pisarzem albo raperem. A ona na to, że lepiej pójść tą pierwszą drogą, bo zapewnia większy szacunek. Ale wyszło inaczej.

Myślisz, że zostaniesz już przy rapie? Czy chciałbyś jednak kiedyś zahaczyć o literaturę?

Ja bym chciał być takim Leonardem da Vinci (śmiech). Po prostu robić wszystko. W ogóle jednym z moich większych marzeń wciąż jest wydanie zbioru opowiadań. Taka surowa forma słowa również jest bardzo ciekawa. Chciałbym też kiedyś zrobić film. W tym momencie angażuję się trochę w klipy. Sztuka jest dla mnie ważna. Uwielbiam rysować, robić graffiti. Uwielbiam tworzyć. Czuję się… nie chcę mówić „artystą”, bo to strasznie napompowane słowo, ale twórcą

Kosma Król
Kosma Król / fot. materiały prasowe

Kosma Król: Codzienność to inspiracja

Co zatem towarzyszy ci przy tworzeniu? 

Staram się cały czas zbierać inspiracje. Raz na jakiś czas sobie czytam książki, chociaż teraz nie jestem w tej kwestii jakimś mega geekiem. Chyba po prostu przygniótł mnie XXI wiek wraz z łatwymi wyrzutami dopaminy. Mam konkretnych twórców, którzy mnie jarają, chociaż najwięcej inspiracji czerpię spoza sztuki.

Dlaczego?

Sztuka może ci dać super inspiracje i poczucie wrażliwości, gdy jesteś dzieckiem. Będąc starszym, zaczynasz wyłapywać inspiracje z codziennych sytuacji. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby cały czas rozpatrywać świat w kontekście tej sztuki. Taki przykład – widok babci, która ma 70 lat, idzie do sklepu i ledwo się rusza. Wiadomo, to konkret, ale porusza w jakiś sposób. Ta osoba przeżyła 70 lat, jest gotowa, że w ciągu pięciu czy dziesięciu umrze. To abstrakcyjna myśl. Albo inaczej: gdy jesteś po prostu w samolocie i widzisz ogrom małych domków. Mieszkaniec każdego z nich ma poczucie, że właśnie jego życie albo miłość, którą stracił, są jedyne w swoim rodzaju.

Przywiązujesz dużą wagę do miejsca, z którego pochodzisz?

Przywiązuję, bo je kocham, choć zwracanie na ten aspekt większej uwagi trochę ogranicza. Zajebiście kocham Żoliborz. Super, że mogę to wspierać, ale nie myślę o tym. Wiadomo, że nikt mi tego nie zarzuca, ale w tym momencie nie mamy mocnej reprezentacji żoliborskiej na scenie, więc będę się troszkę bardziej warszawsko utożsamiał z tym rapem. Ale dodam, że Gdynia też jest super rapowo.

Kosma Król
Kosma Król / fot. materiały prasowe

Czyli nazwałbyś się warszawskim raperem? 

Chciałbym się tak nazywać, bo nie ma wielu fajnych warszawskich raperów. 

Wspomniałeś o Trójmieście, które też ma swoje dość charakterystyczne brzmienie.

Prawda, chociaż nasze czasy definiuje to, że wszystko się ze sobą miesza. Dla mnie najważniejszym reprezentantem Trójmiasta jest Miły ATZ. Ale on w sumie pochodzi z Gniezna, a dużą część swojego życia spędził w Poznaniu i Warszawie. I to jest tak piękne, że można sobie czerpać z tych stylów. Południe charakteryzuje cięższe brzmienie. Gdynia, Trójmiasto jest lekkie, wakacyjne, chillowe. A Warszawa? Let’s say urban. Zastanawiam się, w jakim stopniu to jest z przypadku. Może jak kiedyś pojadę na dłużej do Trójmiasta albo do Krakowa, zacznę to bardziej zauważać.

Czyli chciałbyś na trochę zmienić lokalizację? 

Kiedyś na pewno. Teraz moim top 1 przystankiem jest Berlin. Tam zamieszkam na jakiś czas. To jest moje marzenie, kocham to miasto. Wydaje się bardzo inspirujące. Daje dużo autonomii dla jednostki. Ja robię swoje rzeczy, ktoś robi inne, każdy jest z tego zadowolony. Poza tym uwielbiam chaos i brud Berlina. Przy S1 mi tego brakowało i POLOT odpowiada na tę potrzebę.

Życie po debiucie

Właśnie. Wracając na chwilę do nieszczęsnego S1 – wiele razy na koncertach czy za sprawą Instagrama wspominałeś, że… 

Nie lubię tego albumu.

Delikatnie rzecz ujmując.

Mam wrażenie, że ta niechęć wynika z tego, że wydając S1, mogłem nie być do końca przyjęty przez hip-hop. To po prostu było strasznie beztroskie, undziarskie, północne. Byłem laikiem, nie znałem zasad. Potem zebrałem bardzo dużo feedbacku à propos tego wszystkiego. Przełożyłem go na POLOT zgodnie z tym, co sam uważam. Ale powoli wyrastam z tego podejścia. Łapię się na tym, że trochę muszę traktować to tak, że to już nie jestem ja. To była jakaś część mnie, z którą już się nie utożsamiam.

To w końcu twój debiut. Na Spotify nie ma co szukać starszych utworów. 

Gdzieś tam jest parę numerów… Ale właśnie ten freestyle był zawsze obecny. Dlatego tak dużo o tym mówię. Mam teraz 22 lata. Nawijam od prawie dziesięciu, więc to długi okres. Cały czas regularnie działałem z ludźmi. Numery nagrywam od czterech lat, tak naprawdę od S1. Trzy-cztery miesiące przed faktycznym wejściem do studia zacząłem się na tym faktycznie koncentrować.  

Pamiętasz moment, gdy stwierdziłeś, że przyszła pora, żeby wcisnąć record?

Zawsze wiedziałem, że nastąpi, chociaż na początku to była tylko taka leniwa forma. Ogromną przyjemność sprawiał mi freestyle, tak samo jak graffiti. Lubię to, że dzieją się momentalnie. Zostawiają poruszenie i emocje, które później można analizować.

Kosma Król: Rzut oka na Amerykę Łacińską

Mówiłeś przed chwilą, że dobrze inspirować się rzeczami spoza sztuki, ale w jednym z wywiadów wspominałeś o argentyńskiej scenie freestyle’owej.

Rzadko jest tak, że próbuję bezpośrednio z czegoś czerpać. Wychodzi to naturalnie. Moim przekazem dla młodych artystów jest to, żeby skumali, co im się podoba. Jeśli jara cię jakiś utwór, musisz rozkminić, dlaczego. W kontekście tego Trueno: zawsze byłem pod wielkim wrażeniem jego skilla. Dla mnie jest najlepszym freestyle’owcem na świecie, lepszym niż taki Eminem.

Latynoamerykański freestyle jest najmocniejszy na całym świecie, bo wywodzi się z największej kultury jednojęzykowej. Tam jest tam tyle osób, które mogą to robić. Wiem, że mam ten przywilej i w pewnym sensie jestem dużo dalej od reszty polskiej sceny, bo dobrze znam hiszpański i mogę czerpać inspiracje od tamtych ludzi. Cały mój freestyle wynika z kultury latynoamerykańskiej. Oni tam bardzo skupiają się na technice czy na rymowaniu.

Na naszym polskim WBW głównymi tematami są ruchanie, matka, cipa i tak dalej. W Hiszpanii odrzucili głupie punche i skupili się tylko na formie, żeby całość brzmiała supertechnicznie.

TRUENO | BZRP Freestyle Sessions #6

Jakie jeszcze widzisz różnice między polską a latynoamerykańską sceną rapową?

No właśnie we freestyle’u oni mają mega mocne rozkminki. To jest taki poziom, że gdy komuś pociśniesz, że jest pedałem albo jest gruby, drugi ziomek odpowiada: Stary, jest XXI wiek, a ty ciśniesz kogoś przez wagę albo orientację, kim ty jesteś? I wszyscy nagle robią minutowy hałas. Ciary. W Polsce przychodzisz na bitwy i ci freestyle’owcy są niewolnikami publiki. Jeśli chodzi natomiast o sam rap, super, że u nas jest dużo większy fokus na treść.

Rozbroić patriarchat

Pogadajmy o tym szerzej. Jak oceniasz stan polskiego rapu w porównaniu z zagranicą? Jest okej czy czegoś ci brakuje? 

Jest świetnie! Jestem wielkim fanem polskiego rapu, bardzo go doceniam. Najczęściej słucham właśnie jego, bo uważam, że cała scena jest strasznie mocna.

Mam wrażenie, że rzadko można usłyszeć takie stwierdzenie od innych twórców.

Też to dostrzegam. Będąc w tej branży, widzę ego, które wodzi ludźmi. Nie można wymienić ksywki innego gościa, bo my jesteśmy najlepsi. A moim zdaniem jest mega dobrze. Kiedy słyszę, że ktoś słucha tylko amerykańskiego rapu, myślę, że poświęcił całe zero minut, żeby poszukać jakiejś dobrej muzyki od nas. Jest tak wiele cudownych zespołów czy solowych artystów.

Bez niego rap w Polsce wyglądałby zupełnie inaczej. Poznajcie Grzegorza „Forina” Piwnickiego, projektanta kultowych okładek płyt

Jakie jeszcze problemy poza ogromnym ego dostrzegasz na naszym podwórku?

Fajnie by było, gdyby dziewczyny miały więcej przestrzeni na to, żeby zostać raperkami. Jestem zdania, że tu po prostu panuje patriarchat. Kobiety nie mają takich możliwości, żeby mieć zajawkę na rap i się go uczyć, chociaż powoli się to zmienia. Myślę, że w ciągu 5-10 lat będziemy mieli mocną, damską scenę. Mam dość tych wszystkich ziutów, którzy nawijają tylko o dupach i sukach. Jakby serio, mordeczko, nie masz żadnych koleżanek? Twoje koleżanki są sukami? Jeśli masz chociaż dwie takie osoby, powiedzą ci, że średnio wypada takie podejście.

Sam słuchasz jakichś polskich raperek? 

Ryfa Ri jest moją ulubioną polską raperką. Propsy też dla AZ-YL. Ale mam problem z bambi czy Young Leosią, totalnie nie moje klimaty.

RYFA RI & PANAMA – POLONEZ feat. Haja Graf, Lazy1, Niunia z Gro

Kosma Król: Spotkania ważniejsze od zdjęć

A co sądzisz o popularnych teraz programach jak Rap Generation czy Nowe Rozdanie: Rhythm + Polska?

Zabawnie się to ogląda. Chyba mogę sobie pozwolić troszeczkę pohejtować, bo sam dostałem zaproszenia do obu tych programów. Z jednej strony miło, jednak dla mnie ta droga nie łączy się z hip-hopem. Nie chcę nikogo oceniać, ale to trochę pójście na skróty. Plus uczestnicy do momentu premiery nie wiedzą, jak zostaną pokazani. Ja bym nie wytrzymał. 

Dopytam jeszcze o koncerty. Jak się do nich przygotowujesz? Bardziej spontan czy jednak wszystko musi być perfekcyjnie zaplanowane?

Jestem totalnie spontaniczny, chaotyczny i nawet mi z tym dobrze. Kiedyś mieliśmy setlisty, w tym momencie poszły w niepamięć. Pytamy ludzi, co mają ochotę usłyszeć. Koncerty fundamentalnie są dla nich. Oddaję całe serce, żeby wszystkim się podobało.

Jak wspominasz pierwszą solową trasę?

Piękne doświadczenie. Wiadomo, później były jakieś Hidden Gemsy i inne festiwale, ale świadomość, że grasz sam i tyle ludzi przychodzi tylko dla ciebie, to coś cudownego. Chyba najbardziej podobał mi się fakt, że każdą z tych osób byłem w stanie po występie poznać usiąść i sobie pogadać. Niesamowite. Jest ten piękny XXI wiek i naprawdę nie ma żadnego powodu, żeby tworzyć jakąkolwiek granicę między fanem a artystą. Trochę tylko pierdolą mnie te foty. Spoko, ale dla mnie zawsze było ważniejsze, żeby z kimś pogadać. Pochłonąć inspirację, o której przed chwilą rozmawialiśmy.

Zobacz również
Dua Lipa festiwal

Kosma Król – AJAJAJ (na żywo z Czwórki)

Mainstream na własnych zasadach

Jakie dzisiaj młodzi artyści mają marzenia i kamienie milowe do przekroczenia?

Kurczę, nie będę odpowiadał za wszystkich młodych raperów, ale ja akurat jestem w tym kontekście przyziemny. Moim największym marzeniem zawsze było to, żeby się po prostu utrzymać z muzyki. Więc chyba nie mam takich kamieni milowych. Nigdy tak na to nie patrzyłem w sumie. Może kolejna trasa? No i featy.

Z kim?

Niektóre z nich udaje mi się spełnić. Moim marzeniem zawsze było nagrać coś z Miłym ATZ. I mogę zdradzić, że to się stało.

Jakie są twoje ulubione albumy z zeszłego roku? 

Sam ATZ nagrał zajebistą płytę. Draft Cichonia. No i definitywnie Sorry, nie tu Kosmonautów. Niestety słucham mało muzyki, która nie jest rapem, ale jak posłuchałem chłopaków, to serduszko się po prostu otworzyło.

Chciałbyś się znaleźć w szeroko pojętym mainstreamie?

Tak, tyle że na własnych zasadach.

Myślisz, że to wykonalne? 

Tak. Kendrick Lamar jest tego świetnym przykładem. Mimo to zupełnie nie jest moja stylistyka, podoba mi się, że robi wszystko na własnych warunkach i ma wyjebane. W żaden sposób nie jest definiowany trendami. Więc wierzę, że da się robić niekomercyjne rzeczy w mainstreamie.

Kosma Król: Bedoes 2115 robi najlepszy polityczny rap

Aktualnie współpracujesz z Barto Kattem. Widziałbyś się w jakiejś większej wytwórni? 

Barto jest tak jakby moim wydawcą i dystrybutorem. Po prostu wrzuca numery i ogarnia biurokratyczną stronę. Wszystko sprawiedliwie, jestem zadowolony. Ale jak najbardziej o tym myślę. Muszę w tym momencie wybrać management. Majorsy najchętniej wzięłyby ziomka, który ma 10 tysięcy słuchaczy i zajebiście wielki potencjał, od razu na siedem płyt. My nauczyliśmy się robić wszystko samemu. Trudno byłoby mi znaleźć kogoś, kto zrozumiałby naszą wizję. W tym momencie rolę managera odgrywa mój ziomek, Michał.

Co sądzisz o mieszaniu rapu z polityką?

Myślę, że to trochę nierozłączne. Pewnie przyjdzie w mojej karierze czas, żeby samemu tak zrobić. Bedoes 2115 robi najlepszy polityczny rap, jaki kiedykolwiek był w tym kraju. Wiadomo, można wrzucić go w lewicową albo prawicową ramkę, ale skupia się na tym, że, fajnie by było, gdyby dziewczyny nie bały się chodzić nocą po ulicach. Na tym, że jak nie lubisz gejów, to chyba masz za dużo czasu. Uniwersalne statementy, które są po prostu piękne. Które nie wychodzą z żadnej doktryny politycznej, a z empatii i z wrażliwości. 

2115 – BEDOESIARA 💅💅💅 ft. Bedoes 2115, White 2115 (prod. @atutowy, Abel de Jong)

Widziałbyś się na przykład w roli takiego Maty, który poszedł do Sejmu, założył fundację… 

No, spoko, ale to też jest takie delikatne. Każdy raper wstawiłby się za weedem, nie ujmując mu oczywiście. A na przykład myślę, że taki temat aborcji przyszedłby z dużo większym trudem. Chociaż myślę, że to nie moja robota w tym Sejmie. Moją robotą jest, żeby poruszać serduszka.

Autentyczność daje szczęście

Myślisz, że odnalazłeś już swój styl? 

Chyba tak, te rymy już coś definiują. Uwielbiam to, że mimo że nigdy nie robiłem niczego na siłę, ludzie wiedzą, że to moja nawijka. Ma bardzo konkretne brzmienie i rytmikę. Czuję się też w tym dużo pewniej. 

Często wspominasz o autentyczności. Dlaczego jest dla ciebie tak ważna? 

Kiedyś bym odpowiedział inaczej, ale dzisiaj powiem tak: Poznałem ludzi z tej branży. Wiem, na jakich się kreują, co jest straszne, wiedząc, jacy są w rzeczywistości. Mimo że Kosma Król też jest pewną formą, staram się być jak najbardziej autentyczny. Jesteś szczęśliwszy, kiedy się to udaje.







Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony